Oser: Turkiestan Wschodni tybetańskimi oczami

Taki tytuł nadałam swoim szczątkowym notatkom sprzed piętnastu lat, z 2003 roku. Robiłam zdjęcia i zapiski przez całą drogę. Nasza podróż trwała niecałe dwa tygodnie, ale odwiedziłam kilkanaście miejscowości w Nanjiangu (czyli Południowym Xinjiangu), tych wszystkich Hotanów, Turpanów, Jekenów i Kaszgarów, których nazwy dzwonią mi w uszach do dzisiaj. Notatki urywają się jednak w połowie. Najpierw myślałam, że do nich wrócę i wszystko dokończę. Chciałam odwiedzić inne miejsca, całą północ, Urumczi – i przez myśl mi nie przeszło, że moja pierwsza wizyta w Turkiestanie Wschodnim będzie zapewne ostatnią. Nie dlatego, że nie chcę, ale z uwagi na sytuację. W 2009 roku Wang Lixiong wydał książkę Moje zachodnie Chiny, wasz Turkiestan Wschodni i bardzo chciał mnie tam znów zabrać, ale znajomi stanowczo to odradzali, prosząc o poczekanie na bardziej sprzyjające okoliczności albo na lepszy moment. I tak czekamy do dzisiaj. Każde też wie, że sytuacja zmienia się wyłącznie na gorsze. Głosów przyjaciół nie słyszeliśmy od bardzo dawna.

Kiedy wróciłam do swoich notatek, żeby napisać o Turkiestanie dla Radia Wolna Azja, odkopałam też zdjęcia ujgurskich dzieci z Kaszgaru. Przeszedł mnie dreszcz. Piętnaście lat. Ci chłopcy i dziewczęta są już dorośli. Jak się im wiedzie? Czy także musieli opuścić stare miasto w imię „modernizacji”? Będąc tak daleko od tamtego świata, można się wyłącznie martwić. Wang Lixiong właśnie z żalem odmówił niemieckim dziennikarzom, którzy chcieli rozmawiać o Turkiestanie Wschodnim, tłumacząc, że nie był tam od dwunastu lat, więc nie ma o niczym pojęcia, a w obliczu całkowitej blokady każdy komentarz wydaje się zwyczajnie nieodpowiedzialny.

Moje stare notatki nie urywają się przecież bez powodu. W rzeczy samej przyczyna była bardzo osobista i wiązała się z wydanymi w tym samym 2003 roku Zapiskami tybetańskimi. Trudno uwierzyć, że wypatrzyłam je w księgarni w Hotanie. Nietrudno sobie wyobrazić, że dla autorki dokładnie dwóch książek było to wielkie przeżycie. W dodatku okazało się, że mają tylko jeden egzemplarz. Dlaczego? Sprzedawczyni wyjaśniła, że zamawiali ją drugi raz. W każdej paczce przyszło pięć sztuk. Uznałam, że mam w Hotanie dziewięcioro bliskich przyjaciół i postanowiłam zafundować sobie dziesiątego. Zapłaciłam i poprosiłam księgarnię „Nowe Chiny” o przystawienie okolicznościowego czerwonego stempla. Obdarowany spojrzał mi w oczy i powiedział: „Proszę, proszę. Tybetanka i pisze po chińsku”.

Po powrocie z Turkiestanu Wschodniego moje życie zdominowała gwałtowna, niepojęta burza wokół Zapisków, przez którą nigdy nie wróciłam do notatek z tamtej podróży. Wszystko kotłowało się dziewięć miesięcy i ucichło dopiero w czerwcu 2004 roku, tyle że wcześniej wyrzucono mnie z pracy. Wang Lixiong napisał o tym esej, który zatytułował „Tybet w obliczu dwojakiego imperializmu”.

 

(…) Zapiski tybetańskie są antologią opowiadań Oser. Jako pierwsze opublikowało je wydawnictwo Huacheng z Guangzhou w prowincji Guangdong w 2003 roku. Ponieważ książka dobrze się sprzedawała, przygotowano drugie wydanie. Wtedy też zainteresowała się nią cenzura. Departament Frontu Jedności Komunistycznej Partii Chin uznał, że tomik zawiera „poważne błędy polityczne”. Za oskarżeniem poszło polecenie, by książką zajęli się ludzie odpowiedzialni za pracę ideologiczną w Tybecie. Jednocześnie zakazano sprzedaży Zapisków w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA), a wkrótce potem Biuro ds. Dziennikarstwa i Publikacji prowincji Guangdong umieściło je na indeksie. Stowarzyszenie Literackie, pracodawca Oser, zrecenzowało książkę na piśmie: „Wyolbrzymia i idealizuje pozytywną rolę religii w życiu społecznym. Poszczególne eseje świadczą o wierze i czci autorki dla Dalaja. Niektóre fragmenty obnażają ciasne, nacjonalistyczne myślenie oraz zawierają opinie, które szkodzą jedności i solidarności naszego państwa. Pewne treści całkowicie przesłaniają wielkie osiągnięcia Tybetańskiej Reformy w ostatnich dekadach, epatując nostalgią za starym Tybetem bez odwołania do konkretnych przykładów. W książce znalazły się błędne oceny, brak w niej też słusznych zasad politycznych; autorka porzuciła odpowiedzialność społeczną, której wymaga się od pisarzy współczesnych, oraz utraciła polityczne zaangażowanie na rzecz postępowego ruchu cywilizacyjnego”.

Oficjalne zarzuty wobec Zapisków przedstawił również Shi Jifeng, dyrektor Centralnego Biura ds. Dziennikarstwa i Publikacji: „Książka sławi XIV Dalajlamę i XVII Karmapę oraz zachęca do czci i wiary religijnej. To poważne błędy polityczne i światopoglądowe. W niektórych rozdziałach autorka zapuszcza się, do pewnego stopnia, na grząski grunt polityczny. W rozdziale »Nima Cering« opisuje, na przykład, rozterki znanego duchownego o tym imieniu, który zetknął się z poparciem dla Dalaja na konferencji międzynarodowej. Autorka najwyraźniej nie rozumie istoty separatyzmu i kwestii promowania niepodległości Tybetu przez Dalaja. Rozdział »Tenzin i jego synowie« obnaża natomiast błędną interpretację konfliktu chińsko-tybetańskiego w latach pięćdziesiątych” (Biuletyn wydawniczy, 23 lutego 2004).

(…) Kiedy Zapiski trafiły na indeks, Oser brała udział w seminarium dla redaktorów, zorganizowanym przez Instytut Literacki Luxun w Pekinie. Stowarzyszenie Literackie TRA zamierzało awansować ją na zastępcę naczelnego Literatury Tybetańskiej, ale gdy tylko zaczęły się kłopoty z książką, natychmiast zawieszono jej udział w kursie i kazano wracać do Lhasy, gdzie powołano dla niej „grupę pomocy i nauczania”, która miała się zająć jej „edukacją w myśleniu”. Oser kazano „przeprowadzić kontrolę” i „przeskoczyć płotek”.

(…) Do tej pory wymierzono jej następujące kary: po pierwsze, z powodu dobrowolnej rezygnacji odebrano etat i pensję w Stowarzyszeniu Literackim TRA; po drugie, skonfiskowano przyznane mieszkanie (chwilowo mieszka z matką); po trzecie, anulując ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne, pozbawiono wszelkich świadczeń; po czwarte, zakazano ubiegania się o paszport. W ten sposób, choć nie została wtrącona do więzienia, zabrano Oser wszystko, co można było odebrać.

Ludziom żyjącym w wolnych krajach lub w Chinach właściwych może być trudno pojąć, co oznacza taka kara dla Tybetańczyka. Społeczeństwo chińskie jest już na tyle różnorodne, że stwarza rozmaite możliwości. Poza oficjalnym systemem powstała przestrzeń, w której da się nie tylko żyć, ale i prosperować. Tymczasem modernizacji Tybetu i jego społeczeństwa przyświecał jeden cel – całkowite uzależnienie finansowe od Pekinu. W Tybecie nie istnieje stratyfikacja społeczna. Poza klasztorami, które stanowią jedyny wyjątek, niemal wszyscy intelektualiści i ludzie kultury wprzęgnięci są w system. Innymi słowy, o pracy w tej sferze może marzyć tylko ten, kto jest jego częścią – bez tego trudno liczyć nawet na związanie końca z końcem.

Zdumiewał mnie fakt, że choć dysydenci-intelektualiści działali publicznie w Związku Sowieckim i w Europie Wschodniej, a obecnie są również aktywni w Chinach właściwych, w Tybecie – mimo ogromu cierpień narodu, międzynarodowego poparcia i przewodnictwa duchowego – tak się nie dzieje. Dlaczego do tej pory słyszymy jedynie o milczącym oporze w klasztorach lub symbolicznych działaniach lokalnych? Myślę, że jedną z najważniejszych przyczyn jest brak przestrzeni, która pozwalałaby tybetańskim intelektualistom na przeżycie poza granicami układu, zachowującego tam władzę decydowania o życiu i śmierci jednostki. System, który karmi wszystkich ludzi kultury, wszystkich ich również dyscyplinuje. Kiedy przeraża, nie ma szans na rzucenie mu wyzwania. Kultura Tybetu jest dziś tłamszona przez taką właśnie kontrolę wewnętrzną. Ukaranie Oser ma zapalić lampki ostrzegawcze innym.

 

Wang Lixiong opisuje moje przeżycia, ale dla mnie są one zamierzchłą historią. Prawdę mówiąc, myślę o tym z ulgą. Wyrzucenie poza nawias systemu przyniosło mi duchowe ukojenie i uczyniło ze mnie prawdziwie niezależną pisarkę. Bez wątpienia był to najważniejszy punkt zwrotny w moim życiu. Uparte obstawanie przy pisaniu prawdy zmieniło moją tożsamość w świecie, który także podlega zmianom. „Za czasów dyktatury wiele mówiłam. Głównie za sprawą postanowienia, że nie będę dać w ich trąbę – wspominała Herta Müller, odbierając Nagrodę Nobla. – Z reguły miało to opłakane konsekwencje. Pisanie zaczyna się jednak w ciszy”. W książce O klownach. Dyktator i Artysta Norman Manea pisze: „Nie jestem »dysydentem politycznym«, którego we mnie widzą. (…) Chcę tylko być pisarzem w normalnym społeczeństwie i żyć w prawdzie”.

Na koniec wrócę jeszcze do Zapisków. Jam mówiłam, kupiłam ich ostatni egzemplarz w hotańskiej księgarni i podarowałam ujgurskiemu przyjacielowi, który później napisał do mnie swoim łamanym mandaryńskim:

„Czytam twoją książkę. Nima Cering w Norwegii, jak podeszła do niego dziewczyna, i jest mi bardzo smutno. Nie mogłem nad sobą zapanować i bardzo płakałem. Przeczytałem to wiele razy. Nie wiem, dlaczego nie mogłem się opanować, jak czytałem rozdział, w którym Nima Cering odpowiada młodej dziewczynie. Rozpłakałem się na cały głos. Płakałem bardzo długo, bo czułem, że coś trafiło mnie w serce. To nie do zniesienia dla mojego słabego serca. Chcę głośno krzyczeć, ale nie mam odwagi. Tak mi żal”.

 

Za High Peaks Pure Earth

RACHUNEK BANKOWY

program „Niewidzialne kajdany” 73213000042001026966560001
subkonto Kliniki Stomatologicznej Bencien
46213000042001026966560002

PRZEKIERUJ 1,5% PODATKU