TIN News Update
3 marca 2000
 
 

Śmierć “wielkiego uczonego i patrioty”



29 lutego, w dzień po powrocie do klasztoru ze szpitala, zmarł Gungthang Rinpocze, jeden z najważniejszych i najbardziej szanowanych przywódców religijnych w Tybecie, opat Labrang Taszikil w prowincji Gansu (dawniej Amdo). Chorował na raka. Tybetańczycy podziwiali ponadsiedemdziesięcioletniego Gungthanga Rinpocze za odmowę uznania mianowanego przez Chińczyków Panczenlamy, lojalność wobec Dalajlamy i zasad buddyzmu tybetańskiego. Rinpocze nie chciał współpracować z władzami chińskimi w latach 50., za co spędził ponad dwadzieścia lat w więzieniu. “To ogromna strata. Jego odejście będzie miało wpływ na życie religijne i sytuację polityczną w Tybecie – powiedział Alag Caje Rinpocze, były minister bezpieczeństwa tybetańskiego rządu emigracyjnego i bliski przyjaciel zmarłego od ponad pięćdziesięciu lat. – Gungthang Rinpocze był wielkim uczonym i żarliwym patriotą. Zawsze kierował się dobrem Tybetańczyków”.

Gungthang Rinpocze urodził się w lutym 1926 roku w Dzoge (chiń. Zoige), należącej dziś do Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej Ngaba (chiń. Aba) prowincji Sichuan; był drugim lamą Labrang Taszikil, jednego z najważniejszych klasztorów tybetańskiego Amdo. W ostatnich latach bywał w klasztorze rzadko, spędzając większość czasu w szpitalu w Lanzhou (stolica prowincji Gansu) lub Pekinie, gdzie leczył się na raka. Nieoficjalne źródła podają, iż władze najprawdopodobniej nie chciały udzielić mu zgody na wyjazd do specjalistycznej kliniki za granicą.

Gungthang Rinpocze, uznawany za szóste wcielenie Konczoka Tenpy Dronme (1762-1823), słynął z oddania dla Dalajlamy, troski o kształcenie Tybetańczyków (którą dzielił z pochodzącym również z Amdo X Panczenlamą), wiedzy filozoficznej i odmowy uznania mianowanego przez Chińczyków Panczenlamy. Piastował oficjalne stanowiska – był członkiem stałego komitetu Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej oraz wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Buddyjskiego Chin. W kilka miesięcy po śmierci X Panczenlamy (styczeń 1989) władze zorganizowały spotkanie, podczas którego Rinpocze nie zostawił żadnych wątpliwości co do swoich poglądów i lojalności. “Gungthang Rinpocze powiedział, że ma nadzieję, iż Panczenlamę, zgodnie tybetańską tradycją, wskaże Dalajlama – mówi Alag Caje Rinpocze [“Alag” znaczy w dialekcie z Amdo “Rinpocze”, “Caje” to nazwa regionu w Gansu]. – Powiedział też, że bez tego Tybetańczycy nie uznają nowego Panczenlamy. Wyraził nadzieję, że nie będzie dwóch inkarnacji. Od tego czasu Chińczycy byli wobec niego bardzo źle nastawieni”.

Alag Caje, który trafił do więzienia w tym samym czasie co Gungthang Rinpocze i uciekł z Tybetu w 1987 roku, mówi, że wypowiedzi Rinpocze nie pozostały bez echa. “Przez pewien czas nie pozwalano mu opuszczać hotelu w Pekinie i przyjmować gości. Potem kazano mu wyjechać do Lanzhou i nie mógł swobodnie odwiedzać klasztoru”.

Gungthang Rinpocze nie wziął udziału w kampanii dyskredytowania Dalajlamy, którą rozpoczęto po wskazaniu przezeń Genduna Czokji Nimy jako Panczenlamy (maj 1995). Następnie odmówił uznania Gjalcena Norbu, którego w listopadzie 1995 mianowali Panczenlamą Chińczycy. Władze wywierały nań silną presję, gdyż Labrang jest jednym z trzech najważniejszych klasztorów – obok Taszilhunpo, tradycyjnej siedziby w Szigace, i Kumbum (chiń. Ta’ersi) w Qinghai – związanych z Panczenlamą. Opat Kumbum, Agja Rinpocze uciekł do Stanów Zjednoczonych w 1998 roku i otrzymał tam azyl polityczny.

Główny lama Labrangu, pięćdziesięciodwuletni Dziamjang Żepa, szósta inkarnacja mnicha, który założył ten klasztor w 1709 roku, został zmuszony do wyjechania do Chin i objęcia roli nauczyciela Gjalcena Norbu w 1998 roku.
 

“Reformy demokratyczne” i więzienie

Gungthang Rinpocze był torturowany, głodzony i zmuszany do niewolniczej pracy przez ponad dwadzieścia lat. Za kraty trafił w 1958 roku. Po zajęciu Tybetu przez Chiny w latach 1949-50 i wprowadzaniu “reform demokratycznych” w tybetańskich regionach Amdo i Khamu wielu mnichów Labrangu skazano na ciężkie roboty. Partia komunistyczna uznała, że Kham i Amdo mają podlegać prawnej i politycznej jurysdykcji Pekinu. Bezlitośnie tłumiono wszelkie próby oporu wobec nowych struktur administracyjnych i partyjnych w regionie. “Ludzie z Labrangu, z moich rodzinnych stron, są bardzo uparci i religijni. Lamowie i mnisi, którzy nie chcieli podporządkować się chińskim władzom, dostawali najwyższe wyroki. Gungthang Rinpocze nie zamierzał się poddać nawet w więzieniu, dlatego spędził w nim tyle lat”, powiedział TIN Labrang Dzigme, rówieśnik i przyjaciel Rinpocze, który żyje na wychodźstwie.

Tybetańczyk, który mieszkał w Labrang Taszikil w latach 50., a dziś jest uchodźcą, pamięta dzień aresztowania i uwięzienia setek lamów i mnichów w 1958 roku: “Do klasztoru przyjechali uzbrojeni Chińczycy i aresztowali wszystkich mnichów. Związano nam ręce, skuto łańcuchami nogi i wrzucono na ciężarówki. Przy każdym było dwóch, trzech żołnierzy. Rozrzucono nas po różnych więzieniach. Wszystkich skazano na ciężkie roboty. W latach 1958-60 głód, tortury i praca ponad siły zabrały tylu Tybetańczyków...”.

W latach rewolucji kulturalnej – Gungthang Rinpocze był nadal w więzieniu – w Labrangu zjawili się chińscy czerwonogwardziści, niszcząc relikwie, ołtarze i świątynie. Aresztowano wówczas i torturowano Ngałanga Gjaco, sekretarza Gungthanga Rinpocze. “W lipcu 1966 roku przy wtórze uderzeń w bębny wkroczyła do klasztoru Gwardia Czerwona z portretami Mao i czerwonymi sztandarami na długich drzewcach (...) Tylko tego dnia zniszczono ponad pięć tysięcy młynów modlitewnych. Wynieśli też święte księgi, z których robili buty albo papier pakowy. Do Chin wywieziono niezliczone posągi buddów ze złota i miedzi, brokatowe baldachimy, złocone chorągwie, ornamenty i klejnoty. Tybetańczyków bito i posyłano na wiece walki klasowej”, pisał w “Tragedii mojej ojczyzny” Alag Caje Rinpocze.
 

Nie ma postępu bez nowoczesnej edukacji

Gungthang Rinpocze został zwolniony z więzienia w 1979 roku, kiedy to rozpoczął się w Tybecie krótki okres liberalizacji religijnej i kulturalnej. Przyjaciele twierdzą, że nie stracił ducha. Natychmiast zaczął jeździć po Gansu i Qinghai, pomagał zakładać szkoły i szukać funduszy na odbudowywanie świątyń zniszczony przed i podczas rewolucji kulturalnej. “Wędrował od wioski do wioski, rozmawiał z koczownikami i chłopami. Mówił im, że muszą posyłać dzieci do szkół, bo bez tego Tybetańczycy nie zrobią kroku naprzód”, powiedział TIN Labrang Dzigme, który po raz ostatni widział Rinpocze w latach 80.

Student z Qinghai, powiedział TIN, że Gungthang Rinpocze słynął z moralnego i finansowego wsparcia, jakiego udzielał tybetańskim uczonym. Sponsorował wydawanie książek i broszur poświęconych literaturze, kulturze i historii Tybetu. “Mówił, że mamy ciężko pracować dla naszej mniejszości, mówił, że tybetańska kultura jest ważna nie tylko dla nas, ale dla całego świata, i że mamy ją chronić – po raz ostatni spotkał się z nim w 1996 roku przed ucieczką z Tybetu. – Mówił, że my, studenci, musimy uczyć innych, jak chronić naszą kulturę, odróżniając ją przy tym od nic nie wartych obyczajów. Mówił, że czasy są takie, iż musimy zdobyć dobre, nowoczesny wykształcenie. Wszystkich traktował z takim samym szacunkiem, niezależnie od tego, kim byli”.

Był otoczony szacunkiem koczowników i chłopów, studentów i nauczycieli. Pomagał rozwiązywać spory między nomadami. Interweniował podczas sporu o pastwiska, do którego doszło w maju zeszłego roku i który kosztował życie pięciu Tybetańczyków. “Pojechał do nich i rozmawiał ze zwaśnionymi stronami”, powiedział TUN Alag Caje Rinpocze.

Przed uwięzieniem i po zwolnieniu wielokrotnie udzielał inicjacji Kalaczakry (Koło Czasu) i innych nauk, które ściągały tysiące Tybetańczyków. Wpływy Rinpocze niepokoiły lokalnych urzędników.

Tybetańskie źródła podają, że podczas ostatnich wizyt Rinpocze w Labrangu towarzyszyli mu funkcjonariusze służby bezpieczeństwa. Wydaje się, że wrócił do klasztoru po to, by w nim umrzeć. Po wyjściu ze szpitala był tak osłabiony, że nie mógł chodzić o własnych siłach. Jego stan gwałtownie się pogarszał.

“Udzielając nauk, powtarzał, że Tybetańczycy muszą rozwijać współczucie i rozumieć prawo karmy – powiedział TIN były student z Tybetu. – W jego słowach było to coś, co zmienia serca i umysły. Jeśli idzie o tybetańską religie i kulturę, nie miał sobie równych. Myślę, że jego odejście ma dla Tybetańczyków niemal takie znaczenie, jak śmierć X Panczenlamy”.


[powrót]