Raport specjalny TIN
16 kwietnia 2002

“Praca religijna” na nowe stulecie:
Polityka partii w Sichuanie

Wprowadzenie

Odchodząc od polityki “tolerancji wobec religii” z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych, władze prowincji Sichuan wprowadzają przepisy, zapewniające im większą kontrolę nad instytucjami religijnymi. Najczytelniejszym chyba znakiem owej zmiany strategii było zburzenie kwater oraz wydalenie mnichów i mniszek ze słynnych instytutów buddyjskich Serthar i Jaczen. Niniejszy raport – oparty na analizie wywiadów, zdjęć, materiałów wideo i chińskich dokumentów – poświęcony jest jednemu z najważniejszych ośrodków buddyjskich w Tybecie, Instytutowi Serthar (nazywanemu również Larung Gar).

Nowe zdjęcia

TIN zdobył nowe zdjęcia, ukazujące skalę zniszczeń kwater duchownych w Serthar – Kardze (chiń. Ganzi) w prowincji Sichuan – których dokonały nadzorowane przez umundurowanych policjantów grupy robocze w czerwcu i lipcu 2001 roku. Fotografie mnichów i mniszek, wybierających z gruzów domów resztki dobytku, świadczą o tym, że te solidne, drewniane budynki zrównano z ziemią nagle, nie zostawiając mieszkańcom czasu na spakowanie rzeczy. Zdjęcia te zadają kłam chińskim zapewnieniom, że raporty o masowych wydaleniach i wyburzaniu kwater duchownych są “zupełnie bezpodstawne”.
 
 
Najpierw zniszczono domy mniszek, potem – mnichów. Z relacji świadków wynika, że od czerwca 2001 roku zburzono ponad tysiąc domów, w tym chatki chińskich i zagranicznych studentów, których wydalono jako pierwszych. “Dokładnie czyszczą cały teren. Równają z ziemią ściany, wywożą gruz, rozbijają większe kamienie. Po zatarciu wszelkich śladów zniszczeń sieją trawę. Usuwają wszystkie dowody”, powiedzieli TIN dwaj mnisi z Serthar, którzy w tym roku uciekli z Tybetu. 

Władze chińskie zaprzeczają tym relacjom. W zeszłym roku, podczas kolejnej rundy rozmów na temat praw człowieka, poinformowały rząd brytyjski, że “w Serthar nikogo nie zmuszono do rezygnacji z powołania religijnego”. Mijają się z prawdą. Wydalenie duchownych ze społeczności monastycznej oznacza pozbawienie ich kontaktu z nauczycielami, środowiskiem i systemem, który zapewniał im środki do życia. Wyrzuceni z Larung Gar duchowni, którym nie udało się wstąpić do innego klasztoru, mogą, do pewnego stopnia, kontynuować praktykę i studia religijne w rodzinnym domu. Niemniej bez kontaktu z klasztorem i nauczycielami nie są one ani pełne, ani intensywne. Wiemy już, że wielu wydalonych miało ogromne problemy z powrotem do klasztornego lub świeckiego życia poza kompleksem Serthar. Wielu uznało, że jedynym rozwiązaniem jest ucieczka z Tybetu.
 
W kilka miesięcy po rozbiciu Larung Gar grupy robocze przystąpiły do wydalania duchownych i burzenia ich domów w innym wielkim obozowisku klasztornym – Jaczen w okręgu Pajul (chiń. Baiyu) prowincji Sichuan. “Wiele mniszek [które zmuszono do opuszczenia kompleksu] medytuje teraz w jaskiniach w pobliskich górach – powiedział TIN mnich, który studiował w Jaczen Gar kilka lat. – Nie należały do żadnego klasztoru, więc nie mają dokąd wracać. Poza tym chcą być blisko Aczug Khenpo [opata Jaczen], który jest ich głównym nauczycielem. Chińczycy pozwolili zostać tylko mnichom z okręgu Pajul”. 

 
Do Jaczen i Serthar, słynących z bardzo wysokiego poziomu nauczania, intensywnej praktyki medytacji i surowej dyscypliny, ściągały setki buddystów z Chin, Tajwanu i Singapuru. Wszyscy zagraniczni uczniowie musieli opuścić obozowiska w zeszłym roku. Według Inernational Campaign for Tibet, do 10 października 2001 z Jaczen wydalono wszystkich duchownych spoza okręgu Pajul i zburzono ponad 800 domów. 
Relacje świadków

Cytowani tu mnich i mniszka z Serthar, którzy uciekli do Indii, muszą pozostać anonimowi, by nie narażać na niebezpieczeństwo ich bliskich w Tybecie.

Mniszka

Dwudziestoletnia mniszka, którą wydalono z Larung Gar w 2001 roku, przez kilka tygodni błąkała się z koleżankami po okolicznych wzgórzach. Przed ucieczką z Tybetu wróciła jeszcze raz do obozowiska.
 
Pytanie: Czy po przybyciu do obozowiska same budowałyście sobie domy? 

Odpowiedź: Tak, i mnisi, i mniszki. Ale teraz większość zniszczyli Chińczycy. 

P: Ile? 

O: 1.500. 

P: Widziałaś do na własne oczy? 

O: Tak. 

P: Do kogo należały te domy?

O: Do mniszek.

P: Czy zburzono również twój dom?

O: Nie, bo mieszka w nim inna mniszka.

P: Dlaczego ona mogła zostać?

O: Pozwolili jej zostać, bo pochodzi z okręgu Serthar. Ja jestem z innego okręgu, więc musiałam odejść.

P: Ile mniszek zostało w Larung Gar?

O: 400. Wszystkie są z Serthar. Jeżeli pochodzisz z innego okręgu, nie możesz tam przebywać. Chińczycy powiedzieli, że w Larung Gar jest za dużo mniszek i że te spoza Serthar muszą się wynieść.

P: Czy na tej samej zasadzie pozostawiono tam 1.000 mnichów?

O: Nie, mnisi pochodzą z różnych okręgów. Nie wiem dlaczego.

P: Co się wydarzyło, gdy w Serthar pojawili się pierwsi chińscy urzędnicy?

O: Pytali, skąd jesteśmy. Kazali dołączyć do grupy mniszek z mojego okręgu. Było jakieś zebranie i funkcjonariusze z naszego okręgu powiedzieli nam, że musimy wracać do domów i pomagać w pracy rodzicom. Te z rodzin koczowniczych miały zajmować się zwierzętami, a te z chłopskich – pracą na roli. Odeszłam, bo Chińczycy powiedzieli, że nie mogę zostać. Spędziłyśmy 24 dni na pobliskich wzgórzach. Potem – w kilka – wróciłyśmy do klasztoru i zobaczyłyśmy, że zburzyli wiele domów. Było nam bardzo smutno. Ciągle kręcili się tam Chińczycy, którzy powiedzieli, że mamy się wynosić. Wtedy poszłyśmy do Lhasy.

P: Co mówili mniszkom, które miały macierzyste klasztory?

O: Choć w mojej okolicy są dwa klasztory, nie mogłam wstąpić do żadnego z nich. Jestem nowa, a wszystkie świątynie mają ustalone limity liczbowe, których muszą przestrzegać.

P: A mniszki, które należały do innych klasztorów przed rozpoczęciem studiów w Larung Gar?

O: Mogły wrócić, jeśli uzyskały pozwolenie. Ale takich było bardzo niewiele. Większość studiowała w Larung Gar właśnie dlatego, że nie mogły się dostać do żadnego klasztoru.
 
P: Czy wiesz coś o urzędnikach, którzy przyjechali z waszego okręgu? 

O: Było ich kilkunastu. Z lokalnego Biura do spraw Religii. 

P: Czy na to zebranie wezwano również mnichów z twojego okręgu? 

O: Nie, tylko mniszki. Z mnichami rozmawiali oddzielnie. Od tego wszystkiego wiele mniszek zaczęło chorować. Bolały je brzuchy, głowy, leciała krew z nosa. W Serthar nie mogły iść do szpitala. Dostawały lekarstwa i zastrzyki na trawniku przed budynkiem. 

P: Dlaczego?

O: Bo musiałyby zapłacić 600 RMB [72 USD], a to bardzo dużo pieniędzy.

P: Ile dni mogłyby spędzić w szpitalu za te pieniądze?

O: To nie kwestia dni, ale opłata za przyjęcie do szpitala. Większości nie było na to stać. Chińczycy mówili, że wcale nie są chore. Że czują się źle, bo nie jedzą. A tak naprawdę chorowały z rozpaczy.

P: Byłaś w tym szpitalu?

O: Tak. Zaprowadziłam tam mniszkę z moich rodzinnych stron, która się strasznie rozchorowała. Spędziła tam trzy dni i musiałyśmy zapłacić 600 RMB.
 
P: Co jej dolegało? 

O: Serce. Wiatr serca [tybetański idiom: depresja, melancholia]. 

P: Co się z nią stało? 

O: Jest w domu, z rodzicami. Nie miała klasztoru. 

P: Wyzdrowiała? 

O: Nie, ciągle jest chora. 

P: Ile mniszek z Larung Gar leczyło się w szpitalu, kiedy tam byłaś? 

O: Ponad pięćdziesiąt. 


 

P: Czy któraś zmarła?

O: Tak. Znałam trzy, które umarły na “wiatr serca”, ale mówiło się, że było ich znacznie więcej. Jedna ze zmarłych pochodziła z mojego okręgu.

P: Kiedy umarła?

O: Nie pamiętam, jaki to był miesiąc. Zaraz potem, jak Chińczycy ogłosili, że zburzą nasze domy. Umarła u siebie.

P: Czy Khenpo Dzigphun [główny nauczyciel kompleksu] był wtedy jeszcze w klasztorze?

O: Tak.

P: Ile mniszek było w obozowisku, gdy ruszałaś do Lhasy?

O: Większość już odeszła. Wyrzucili je.

P: Dokąd poszły?

O: Wiele na okoliczne wzgórza. Nie miały gdzie wracać. Nie chciały wracać do domów, do pracy na polu. Młode mniszki znalazły się w strasznie trudnej sytuacji. Nie miały dokąd wracać, nie wiedziały, co z sobą począć. Wiele jest teraz w Lhasie. Niektóre wróciły do domów.

P: Co było potem?

O: Poszłam do Indii z kilkoma innymi mniszkami. Przez Nepal. Pogubiłyśmy się po drodze. Słyszałam, że odesłali je do Tybetu.

Mnich

Dwudziestokilkuletni mnich spędził w Serthar wiele lat. Znalazł się grupie 1.000 mnichów, którym pozwolono zostać w obozowisku, ale oddał swoje zezwolenie innemu duchownemu.

Pytanie: Ile lat spędziłeś w macierzystym klasztorze?

Odpowiedź: Niewiele. Kilka, gdy byłem mały, potem wracałem na lato i większe święta, ale z reguły siedziałem w Serthar. W sumie – jakieś dziesięć lat.

P: Sami budowaliście domy?

O: Tak. Mój kosztował mnie 5.000 RMB [604 USD], które dostałem od rodziny.

P: Co działo się w Serthar, gdy opuszczałeś obozowisko?

O: Do klasztoru przyszli Chińczycy i powiedzieli nam, że wprowadzają nowe przepisy. W klasztorze miało zostać tylko 1.000 mnichów i 400 mniszek. Pozwolili mi zostać, ale nie chciałem. Odechciało mi się, jak zobaczyłem, co wyprawiają. Czułem, że powinienem wrócić do macierzystego klasztoru. Oddałem swoje pozwolenie innemu mnichowi.

P: W jaki sposób wybrano ten tysiąc?

O: Wybrano najlepszych w nauce, najlepszych w przestrzeganiu ślubowań i najlepszych w dyscyplinie. Najlepsi – z Qinghai, Sichuanu, Lhasy itd. – mogli zostać, reszta miała odejść. Inaczej z mniszkami; zostawili tylko te z okręgu Serthar.

P: Kto wymyślił zasady selekcji?

O: Chińczycy. Zezwolenia wydawała prefektura Kardze i okręgowe Biuro ds. Religii z Serthar.

P: Jak wyglądało zezwolenie?

O: Dane osobowe, zdjęcie, pieczęć Biura ds. Religii. Nie trzeba się było na nim podpisywać ani składać odcisków palców. Nie było nic o przeciwstawianiu się Jego Świątobliwości ani programie modlitw czy studiów. To było tylko zezwolenie na pobyt w Serthar.

P: Czy przed twoim wyjazdem zburzono w Serthar jakieś kwatery mnichów?

O: Tak, ale niezbyt wiele. Burzyli przede wszystkim domy mniszek. W Serthar było mnóstwo mniszek, bo w okolicy nie ma żeńskich klasztorów. Mniszki dowiedziały się, że jeśli wrócą w rodzinne strony, będą musiały podpisać lojalkę przeciwko Jego Świątobliwości, więc wiele poszło w góry.

P: Ilu chińskich urzędników przyjechało do Serthar?

O: Najpierw pojawili się przedstawiciele Zjednoczonego Frontu i Biura ds. Religii z Czengdu [stolica prowincji], którzy ocenili sytuację. Później zaczęli przyjeżdżać urzędnicy z poszczególnych okręgów. Podzielili nas na grupy, według miejsca pochodzenia. Spisywali i informowali o nowych przepisach. Powiedzieli, że w klasztorze może zostać 1.000 mnichów, a reszta ma niezwłocznie opuścić obozowisko. W Serthar było kilkuset mnichów z mojego okręgu. Przyjechało do nas kilku urzędników z okręgu i cała chmara z różnych prefektur.

P: Czy twój dom nadal stoi?

O: Tak, większość kwater mnichów się ostała.

P: Ilu khenpo jest w Serthar?

O: Ponad trzystu.

P: Czy mnisi, którzy musieli opuścić Serthar, mogli wrócić do macierzystych klasztorów?

O: Tak.

P: Czy wydalani musieli podpisywać jakieś dokumenty?

O: Nie. Musieli tylko powiedzieć: “Rozumiem, że w Serthar może zostać tylko tysiąc mnichów. Bezzwłocznie wrócę w rodzinne strony”.

P: Każdy musiał powtórzyć tę formułkę?

O: Tak. Słyszałem, że jesienią nie było tam już właściwie nikogo, kto nie uzyskał pozwolenia. Większość mniszek powędrowała w góry. Jedna nie chciała opuścić swojego domu. Chińczyk rozbił jej głowę kubkiem, wyprowadzili ją na muszce karabinu. Cóż mogła zrobić? Odeszła.

P: Dokąd się udałeś?

O: Do domu. Potem wróciłem jeszcze do Serthar po swoje rzeczy. Zabrałem księgi i wysprzątałem dom dla nowego lokatora.

P: Ilu duchownych było wówczas w klasztorze?

O: Garstka. Obozowisko wydawało mi się strasznie puste.

P: Czy udzielano nauk?

O: Tak, wszystkich. Z wyjątkiem, ma się rozumieć, wykładów Khenpo Dzigphuna.

P: Ilu nauczycieli zostało w Serthar?

O: Około stu.

P: Czy zostali jacyś chińscy mnisi?

O: Kilku. Ale nie mieli zezwolenia na pobyt. Wszyscy Chińczycy dostali polecenie opuszczenia klasztoru.
 
P: Czy władze zmieniły program nauczania? 

O: Nie. Mnisi mogli uczyć się chińskiego, angielskiego i studiować kulturę. 

P: Czy musieli uczyć się chińskiego? 

O: Nie, nie musieli. Mogli, jeśli chcieli. 

P: Co było potem? 

O: Potem opuściłem Tybet. Często podróżowałem do regionów przygranicznych i miałem zezwolenie. Nasza grupka opłaciła przewodnika, który przeprowadził nas do Nepalu, ale zaraz za granicą oddał nas w ręce policji. Zabrali nas na komisariat i pytali, czy mamy jakieś pieniądze. Jedno z nas miało 4.000 RMB. Nepalczycy powiedzieli, że jeśli nie dostaną po tysiąc RMB od głowy, to wydadzą nas chińskiej policji. Zainkasowali pieniądze i następnego dnia zostaliśmy przewiezieni do Katmandu. 

Polityka partii

Wydalenie duchownych z Serthar i Jaczen oraz wyburzenie ich kwater jest elementem nowej strategii zacieśniania kontroli nad praktykami i instytucjami religijnymi w tybetańskich regionach prowincji Sichuan. Wprowadza się nowe przepisy, mające ograniczyć liczbę świątyń i duchownych. Podobnie jak w całym kraju, władze Sichuanu dostosowują prawo do wymogów i oczekiwań partii.
 
W latach 1987-94 rząd, zaniepokojony brakiem skutecznej kontroli nad instytucjami religijnymi, pracował nad nowymi przepisami, zwiększającymi kompetencje władz prowincji i okręgów. Jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych “praca religijna” w Sichuanie polegała na odbudowywaniu i otwieraniu nowych świątyń oraz likwidowaniu restrykcji, jakim poddawano wcześniej praktykę religii. W 1989 roku lokalne biura do spraw religii przejęły “zarządzanie” klasztorami i ogłosiły rozporządzenia, utrudniające wznoszenie nowych świątyń. W 1992 roku Biuro ds. Religii w Kardze ostrzegło, że wszystkie nowo budowane i odbudowywane klasztory nie mają stosownych zezwoleń: “Istniejące świątynie zaspokajają potrzeby wierzących mas. W chwili obecnej najważniejszą sprawą jest poprawienie zarządzania. Od tej pory zasadniczo nie będzie się odbudowywać klasztorów ani otwierać nowych miejsc kultu religijnego. (...) Odpowiednie urzędy wszystkich szczebli muszą ściśle kontrolować i uniemożliwiać nielegalne budowanie i rozbudowywanie klasztorów”. 

 

Od 1987 roku w klasztorach Sichuanu nie mogą przebywać mnisi spoza prowincji, którzy nie mają ważnych dokumentów tożsamości. Pobyt dłuższy niż pięciodniowy wymaga specjalnej zgody policji lub administracji.

Władze zainteresowały się działalnością Instytutu Serthar w połowie lat dziewięćdziesiątych. Wydaje się, że podstawą prawną do zeszłorocznych wydaleń była “nielegalna” rozbudowa oraz przekroczenie “wyznaczonych granic” i narzucanych od 1989 roku “limitów liczbowych”. Choć władze utrzymują, że ograniczanie praktyk i studiów religijnych ma charakter “normalnych działań prawnych”, wydarzenia w Jaczen i Serthar świadczą o tym, że stosowanie owych przepisów narusza obywatelskie, polityczne i religijne prawa Tybetańczyków.


[powrót]