TIN News Update
27 czerwca 2003
 


Otwarcie historycznego szlaku handlowego –
Ocieplenie stosunków między Chinami i Indiami

Premier Atal Behari Vajpayee kończy dziś sześciodniową wizytę w Chinach, podczas której podpisano kilka umów dotyczących najpoważniejszej kwestii spornej, dzielącej oba kraje w ostatnim półwieczu – współistnienia w regionie Himalajów i Tybetu. Jeden z dokumentów, w którym Indie uznały “Tybetański Region Autonomiczny za część terytorium Chińskiej Republiki Ludowej”, wzbudził wiele kontrowersji, choć w istocie nie oznacza zmiany dotychczasowej polityki Indii wobec Dalajlamy i tybetańskich uchodźców. Obie strony postanowiły także mianować specjalnych przedstawicieli, którzy będą pracować nad “ramami porozumienia granicznego”, co wskazuje, że w tej kwestii nie osiągnięto znaczących postępów. Najważniejsza umowa określa procedury przyznawania wiz umożliwiających “handel krótkoterminowy” i ponownie otwiera szlak wiodący przez przełęcz Nathu La na granicy tybetańsko-sikkimskiej. Otwarcie granicy może ożywić gospodarkę Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) i północno-wschodnich regionów Indii. Mimo indyjskiej deklaracji w sprawie statusu TRA, Chiny formalnie nie uznały Sikkimu za część Indii, przyznając jedynie, że kontrolują one to dawne himalajskie królestwo. Wydaje się, że oba państwa zmierzają do stopniowego przywrócenia niegdyś bardzo ożywionego handlu w tym regionie i, z czasem, rozwiązania sporów granicznych. Nie wiadomo, co będzie to oznaczać dla Tybetu.

“Trzeba szanować historię”

Po ogłoszeniu niepodległości Indii w 1947 roku i proklamowaniu Chińskiej Republiki Ludowej w roku 1949 oba kraje uważały się za liderów państw rozwijających się i były nastawione na współpracę, a nie rywalizację. Największą przeszkodą w stosunkach dwustronnych okazały się skrajnie odmienne poglądy w sprawie Tybetu i Himalajów. Indie chciały zachowania status quo, podczas gdy Chiny rościły sobie “historyczne prawa” do tego regionu. Szczególną niechęć Pekinu budziło trójstronne porozumienie między przedstawicielami Chin, Indii brytyjskich i Tybetu, zawarte w 1914 roku w Simli w północnych Indiach. Konwencja przyznawała Tybetowi mglisty status autonomiczny i określała – na podstawie brytyjskich pomiarów – jego granicę z Indiami. Chiny nigdy nie ratyfikowały tego traktatu. W 1949 roku ChRL uznała wszystkie ziemie tybetańskie za terytoria chińskie. Roszczenia te obejmowały również Aksai Ćin – rozległe pustkowie na zachodniej granicy tybetańsko-indyjskiej, na którym latem wypasali stada koczownicy z Tybetu i Ladakhu. Według Chińczyków wschodnia granica tego regionu przebiegał u podnóża Himalajów, a nie wzdłuż łączącej szczyty brytyjskiej linii MacMahona.

W latach 1950-51 oddziały Armii Ludowo-Wyzwoleńczej odebrały Tybetowi faktyczną niepodległość. W tym okresie Indie były stosunkowo bierne. W 1954 roku premier Nehru podpisał traktat uznający Tybet za część Chin. Na podstawie tego dokumentu Indie otworzyły w Lhasie konsulat i prowadzono handel graniczny, niemniej samej granicy nie wyznaczono, gdyż Delhi nie chciało uznać terytorialnych roszczeń Pekinu. Nehru był ostro krytykowany za “złożenie Tybetu na ołtarzu przyjaźni chińsko-indyjskiej”, która nie przynosiła Indiom żadnych istotnych korzyści.

Chiny nie zamierzały zrezygnować ze swoich planów, które najlepiej wyłożył ówczesny minister spraw zagranicznych Zhou Enlai, mówiąc: “Tybet jest prawą ręką Chin, a Ladakh, Nepal, Sikkim, Bhutan i Terytorium Północno-Wschodnie (NEFA) [obecnie indyjski stan Arunćal Pradeś] – jej pięcioma palcami”. Relacje między Pekinem i Delhi zepsuły się po brutalnym stłumieniu powstania w Lhasie w 1959 roku i ucieczce Dalajlamy oraz tysięcy tybetańskich uchodźców do Indii. Chiny zamknęły granicę Tybetu i przez kilka lat, mimo traktatowych gwarancji z 1954 roku, nie zezwalały na wyjazd tybetańskim muzułmanom pochodzenia indyjskiego, co jeszcze bardziej pogorszyło stosunki dwustronne. W Aksai Ćin Chiny potajemnie budowały drogę łączącą Xinjiang z Tybetem. Doprowadziło to w końcu do wybuchu wojny w 1962 roku, podczas której AL-W odebrała słabo uzbrojonym, zupełnie nie przygotowanym wojskom indyjskim część spornych terytoriów, w tym całe Aksai Ćin.

Sytuacja skomplikowała się ponownie w latach 1974-75, kiedy to Indie przyłączyły Sikkim, który od końca XIX wieku był protektoratem brytyjskim, a po 1947 roku – indyjskim. Indie postanowiły interweniować, gdy Sikkim znalazł się na progu wojny domowej. Choć decyzja ta z trudem mieściła się w ramach prawa międzynarodowego, później zatwierdził ją demokratycznie wybrany parlament sikkimski. Do końca XIX wieku Sikkim był wasalem Tybetu i w tym zapewne należy upatrywać przyczyn szczególnego zainteresowania Chin tym terytorium. Pekin uparcie odmawia uznania legalności indyjskiej “okupacji” Sikkimu. Według witryny chińskiego MSZ Sikkim jest nadal niepodległym państwem, a “rząd Chin nie uznaje” jego “bezprawnej aneksji”.

“Kontrowersje” i “stosunki gospodarcze”

Głównym celem pierwszej od dziesięciu lat wizyty premiera Indii w Chinach było ustalenie “wspólnej płaszczyzny”, która pomogłaby w ostatecznym rozwiązaniu omawianych sporów. Chiny i Indie zawarły wiele umów, które odzwierciedlają tę intencję, lecz nie rozwiązują samych problemów. Deklaracja, iż Tybet stanowi część Chin, jest jedynie powtórzeniem oficjalnego stanowiska Indii, które obowiązuje od 1954 roku. W 1959 roku Indie udzieliły azylu Dalajlamie pod warunkiem, że nie będzie on prowadził “działalności politycznej”. “Stanowisko Indii jest nam znane – tak skomentował wypowiedź premiera Taszi Łangdi, przedstawiciel Dalajlamy w New Delhi. – Cieszymy się tu pełną swobodą. (...) Premier Vajpayee wypowiada się na temat Tybetu od 50 lat i doskonale zna ten problem. (...) Nie budzi to naszego niepokoju”. Ludzie, którzy od lat popierają sprawę Tybetu, tacy jak minister obrony George Fernandes, zajmują wysokie stanowiska w rządzie Vajpayee.

Otwarcia przełęczy Nathu La domagały się od końca lat osiemdziesiątych władze Sikkimu, sąsiedniego, autonomicznego Dardżylingu i TRA. Indie i Chiny odrzucały te prośby z powodów politycznych i strategicznych. Pekin obawiał się konsekwencji uznania Sikkimu za część Indii, a eksperci z Delhi, jak utrzymują źródła TIN, “otwarcia szlaku inwazji” na słabo broniony region. W ostatnich latach w związku z rozwojem turystyki, która dla władz lokalnych jest “główna gałęzią przemysłu”, wzmogły się naciski TRA. Droga Kalimpong-Lhasa jest o jedną trzecią krótsza – i łatwiejsza – od szlaku Katmandu-Lhasa, który obecnie łączy Tybet z południową Azją. Historycznie, ten szlak i jego przedłużenie do Kalkuty w Zatoce Bengalskiej przynosiły ogromne dochody centralnemu Tybetowi i północno-wschodnim Indiom. Jego zamknięcie w 1959 roku utworzyło “ślepe ulice” po obu stronach granicy i przyniosło recesję gospodarczą w całym regionie. Chiński ekonomista Wu Jinguo uważa, że rozwój handlu granicznego i otwarcie Tybetu na rynki południowoazjatyckie przyczyni się do “skokowego” rozwoju “industrialnego zaplecza i nowych gałęzi gospodarki” w TRA, czyniąc z Tybetu “most”, którym będą transportowane produkty z Chin wewnętrznych do południowej Azji.

W nowych umowach wspomina się również o otwarciu innych przejść granicznych na granicy tybetańsko-indyjskiej. Możliwym kandydatem jest np. Ladakh w północno-zachodnich Indiach. Choć trasa ta nie ma wielkiego potencjału gospodarczego, droga na Kailaś, jedną z największych atrakcji turystycznych w TRA, jest znacznie łatwiejsza i krótsza niż szlaki z Lhasy i Nepalu. Otwarcie tej granicy pomogłoby w rozwoju turystyki w zachodnim Tybecie, gdyż Kailaś jest święto górą dla wyznawców hinduizmu i chce na nią pielgrzymować coraz więcej Hindusów.

Otwarcie Tybetu i Himalajów przyniesie więc oczywiste korzyści gospodarcze. Z czasem wymiana handlowa stworzy również polityczny klimat do ostatecznego, wzajemnego uznania granicy. Premier ChRL Wen Jiabao udzielił wywiadu indyjskiemu dziennikowi The Hindu, w którym mówił pojednawczo o rozwiązaniu sporów granicznych na drodze “wzajemnych ustępstw”. Kwestią otwartą pozostaje, na jakie ustępstwa gotowe są obie strony.

Trudno chyba spodziewać ustępstw Chin w sprawie zachodniej części granicy, która obejmuje strategiczny region Aksai Ćin. W 1962 roku Chiny nie zyskały wiele na wschodzie, niemniej uparcie odmawiają uznania linii MacMahona. Można sądzić, że po osiągnięciu większości celów strategicznych powody, dla których Pekin domaga się “rozwiązania sporów granicznych”, mają charakter polityczno-symboliczny, służąc “odzyskaniu twarzy” po, cytując Wen Jiabao, “agresji i upokorzeniu”, jakich w przeszłości “doznał naród chiński”. “Wzajemne ustępstwa” sprowadzą się więc zapewne do uznania faktów dokonanych.

Warto zwrócić uwagę, że choć Chiny obstają przy fikcji niepodległego Sikkimu, nie mają żadnych pretensji terytorialnych do tego himalajskiego królestwa. Sikkim z dumą podkreśla swą kulturową i historyczną odrębność, ale jego demokratycznie wybrany rząd w pełni popiera integrację z Indiami i trudno znaleźć rzeczników “niepodległości” tego stanu. Z tej perspektywy niechęć Chin – które wiedzą, że zajęcie Aksai Ćin w 1962 roku pozostaje dla Hindusów jątrzącą raną – do uznania aneksji Sikkimu wydaje się kartą przetargową w ewentualnych negocjacjach. Pekin może też w ten sposób wywierać presję na Delhi w sprawie Dalajlamy i tybetańskich uchodźców, a zwłaszcza Karmapy, którego główny klasztor poza granicami Tybetu znajduje się właśnie w Sikkimie. Karmapa uciekł z Tybetu w 2000 roku i choć Sikkim wielokrotnie o to zabiegał, rząd Indii do tej pory nie udzielił mu zgody na odwiedzenie tego regionu.

Wszystko wskazuje na to, że Chiny realizują strategię opisaną przez cytowanego już Wu Jianguo: “Skoro Indie uprawiają podwójną politykę [tj. uznają roszczenia Chin do Tybetu, udzielając jednocześnie gościny Dalajlamie], należy rozwijać handel i stosunki gospodarcze, gdyż pomoże to w szukaniu wspólnej płaszczyzny i stworzy atmosferę sprzyjającą rozwiązywaniu sporów”.


[powrót]