TIN News Update
27 lipca 1998

 

 

 

Śmierć mnicha na skutek tortur

 

 

Po torturach, jakie zadawano im w więzieniu, zmarł młody mnich, a stan dwóch Tybetańczyków, skazanych za przestępstwa polityczne, jest ciężki. Jesze Samten, dwudziestodwuletni mnich z Gandenu, umarł 12 maja na skutek tortur, jakim poddano go w więzieniu Trisam w pobliżu Lhasy. Według ludzi przygotowujących jego zwłoki do “pogrzebu przez powietrze” - caiało zmarłego ćwiartuje się, by “ofiarować” je drapieżnym ptakom; dla tybetańskich buddystów jest to ostatni akt szczodrości - miał złamane dwa żebra, odbite nerki i zniekształconą wątrobę. Jesze, który słynął z żarliwości i pilności w monastycznych studiach, został aresztowany w maju 1996 roku. Należał do grupy mnichów, którą uwięziono za zorganizowanie protestu w klasztorze Ganden przeciwko zakazowi posiadania zdjęć Dalajlamy. Zwolniono go 6 maja po odbyciu kary dwóch lat więzienia - najpierw w areszcie Guca, a od lipca 1996 w więzieniu Trisam, w okręgu Toelung, oddalonym o dziesięć kilometrów na zachód od Lhasy. Zmarł w tydzień po zwolnieniu.

 

Jesze Samten, imię świeckie: Tenzin Jesze, urodził się w okręgu Takce, należącym do Lhasy. Dwanaście lat później wstąpił do klasztoru Ganden. “Od najmłodszych lat pragnął być mnichem - wspomina jego krewny, który żyje dziś na wychodźstwie. - Świetnie się uczył, po kilku latach znał już na pamięć wszystkie najważniejsze pisma religijne”. Z więzienia wyszedł o kulach. Stan jego zdrowia ciągle się pogarszał; zmarł po sześciu dniach.

Aresztowano go, gdy mnisi Gandenu zmusili rządową grupę roboczą do opuszczenia klasztoru. Grupa przybyła do oddalonej o 40 kilometrów od Lhasy świątyni 6 maja i kazała mnichom usunąć wszystkie zdjęcia Dalajlamy. Na filmie zdobytym wówczas przez TIN widać kilkudziesięciu rozradowanych mnichów, którzy, przegnawszy urzędników, wylegli przed klasztor, krzycząc: “Niech żyje Dalajlama!”. Następnego dnia klasztor ostrzelali żołnierze. Czterdziestoletni Kelsang Njendrag zginął na miejscu, pięciu innych mnichów odniosło rany. Ponad sześćdziesięciu - w tym Jesze Samtena - aresztowano. Po 10 maja aresztowano jeszcze co najmniej 25 mnichów, a około stu wydalono z Gandenu. Na zdjęciu zrobionym przed przybyciem grupy roboczej widać Jesze Samtena przy ołtarzu, na którym stoją zdjęcia Dalajlamy i X Panczenlamy.

Po tym incydencie władze chińskie zamknęły klasztor, by dokonać “koniecznej restrukturyzacji i reorganizacji”. 4 października zeszłego roku agencja Xinhua ogłosiła zakończenie renowacji Gandenu, gdzie tradycyjne maślane lampki zastąpiło “500 żarówek zasilanych energią słoneczną” oraz zbudowano nowe ujęcie wody pitnej. “Renowacja ta to kolejne potwierdzenie wierności Komunistycznej Partii Chin zasadzie wolności praktyk religijnych w Tybecie, a także dowód poświęcenia, z jakim partia chroni i wspiera tradycyjną kulturę Tybetu”, stwierdził Legczog, mianowany niedawno przewodniczącym rządu TRA, w przemówieniu cytowanym przez Xinhua 4 października 1997 roku.

Nie wiadomo, dlaczego akurat Jesze Samtena traktowano w tak okrutny sposób. Pracował w chlewie i na polu, jak inni więźniowie obozu reedukacyjnego. Co najmniej 50 więźniów z Trisam to osoby skazane za przestępstwa polityczne. Z raportów wynika, że niektórzy, osadzeni w trybie administracyjnym, przebywają tam do czterech i pół roku. Za izolatki służy osiem cel; wtrąca się do nich osoby, które odmówiły składania wyjaśnień w śledztwie lub stawiały opór. Cele takie mają około dwóch metrów kwadratowych i są pozbawione okien. Zamykanym w nich więźniom skuwa się ręce i nogi. Jesze Samtena zwolniono z Trisam w kilka dni po demonstracjach w lhaskim więzieniu Drapczi (1 i 4 maja), podczas których zastrzelono lub pobito na śmierć co najmniej pięciu więźniów. Nie wiadomo, czy informacje o tych protestach dotarły do Trisam, a jeśli tak, to czy wywołały tam jakieś reakcje.

 

Wpływ tortur na zdrowie psychiczne więźniów

 

Poważny niepokój budzi stan psychiczny innego więźnia z Drapczi, Lodroe Gjaco, byłego tancerza z zespołu okręgu Sog w prowincji Nagczu, którego piętnastoletni wyrok za zabójstwo podniesiono w 1995 roku o sześć lat za rozprowadzanie niepodległościowych ulotek w więzieniu. Po incydencie z ulotkami trzydziestopięcioletniego Lodroe poddawano tak brutalnym torturom, że uszkodzono mu obie nerki. Niezależne źródła informują TIN, że teraz zagrożone jest również jego zdrowie psychiczne.

Kiedy w styczniu przyjechali do więzienia jego krewni, Lodroe był tak obolały, że nie mógł siedzieć i nie zezwolono mu na odwiedziny. “Zamknięto go w izolatce - mówi informator z Tybetu. - Stracił pamięć i nie może utrzymać moczu”.

Po podniesieniu wyroku Lodroe w 1995 roku ambasador ChRL w Niemczech, Mei Zharong, zapewniał niemieckich parlamentarzystów, że skazany jest zdrowy. “Za wzniecanie niepokojów w celu obalenia rządu i podzielenia macierzy został on dodatkowo skazany na sześć lat więzienia i na trzy lata pozbawienia praw publicznych - napisał Mei Zharong 23 czerwca 1995 roku. - Obecnie przebywa w więzieniu w Tybecie i cieszy się dobrym zdrowiem”.

Dwudziestodziewięcioletni mnich Ngałang Dziungne, imię świeckie: Taszi Cering, który odbywa karę w więzieniu Drapczi, również cierpi na zaburzenia psychiczne. Były więzień, który po zwolnieniu uciekł za granicę, powiedział TIN, że tortury i długotrwałe przebywanie w izolatce doprowadziło Ngałanga do szaleństwa. Ngałang Dziungne pochodzi z okręgu Damszung; aresztowano go w styczniu 1993 roku, po powrocie z Indii. Osadzonego w lhaskim Seitru - głównym areszcie TRA - przeniesiono następnie do Drapczi, gdzie, jak wynika z raportów, spędził ponad sześć miesięcy w izolatce. Najprawdopodobniej skazano go na dziewięć lat.

Ngałanga traktowano szczególnie brutalnie zaraz po aresztowaniu, gdy odmówił wyrzeczenia się Dalajlamy. Później przeniesiono go do tybetańskiego więzienia nr 2, Poło Tromo, położonego o 550 kilometrów na wschód od Lhasy w rejonie nazywanym tradycyjnie Kongpo, na który Chińczycy mówią Linzhi. “Stracił pamięć, nie je, nie ubiera się - mówi raport. - Jest w strasznym stanie, jak Lodroe Gjaco”.


[powrót]