Burze śnieżne, zagłada stad w Qinghai
strona główna

Radio Wolna Azja

15-03-2012

 

Burze śnieżne, zagłada stad w Qinghai

 

Potężne burze śnieżne wybiły całe stada jaków tybetańskich pasterzy; zagrożone są także inne zwierzęta - a wraz z nimi byt koczowniczych rodzin w regionie dotkniętym katastrofą.

 

Burze zaczęły się w styczniu i trwały do pierwszych dni marca. Według mieszkańców były najcięższe od wielu lat. Przed kilkoma dniami podczas zamieci padły niemal wszystkie jaki należące do jednej z rodzin w rejonie Damda okręgu Tridu (chiń. Chengduo) prefektury Juszu (chiń. Yushu). „Strasznie tam padało - mówi krewny, który chce pozostać anonimowy. - Mieli ponad sto jaków. Śnieg zabił dwie trzecie. Zagrożone są także pozostałe z powodu ciągłych opadów i mrozu. To koczownicy, zwierzęta są dla nich jedynym źródłem utrzymania. Wypogodziło się, więc mogą zabrać część padłych zwierząt do Dziekundo (chiń. Jiegu) i spróbować coś za nie dostać, ale drogi są zasypane i trudno o transport. Nawet jeśli uda im się dotrzeć do nabywców, dostaną najwyżej tysiąc yuanów za mięso, które w normalnych okolicznościach sprzedaliby pięć razy drożej. Pomogłem im przewieźć pięć jaków, za które dostali tylko trzy tysiące. Kupowali głównie właściciele restauracji i miastowi".

 

„Najbardziej padało w okręgu Tridu - potwierdza inne źródło. - W Dzato, Dranczenie, Damdzie. Ludzie mówią, że nigdy nie widzieli tyle śniegu. Niektóre rodziny straciły już wszystkie zwierzęta. Próbują dostarczyć je teraz do miast, ale jest to trudne i drogie". Władze lokalne poprosiły o zgłaszanie strat, ale na razie nie zaoferowały żadnej pomocy. „Ludzie uważają, że katastrofalne opady, podobnie jak trzęsienie ziemi w Dziekundo w 2010 roku, zostały spowodowane przez to, co robią tu Chińczycy: wydobywanie złota wzdłuż Jangcy, niszczenie świętych gór nowymi szosami, zmienianie biegu rzek gigantycznymi zaporami, i tak dalej".

 

Mieszkaniec regionu opublikował w sieci film, opowiadający o podobnych szkodach w okręgu Gade (chiń. Gande) sąsiedniej prefektury Golog (chiń. Guoluo).

 


Jeden z mężczyzn opowiada, że rozpogodziło się dopiero 9 marca, a wcześniej tylko w jego wsi padły ponad cztery tysiące jaków. Sam miał czterysta osiemdziesiąt zwierząt, zostało dwadzieścia.