Zatrzymania po konflikcie tybetańskich buddystów z muzułmanami Hui
strona główna

Radio Wolna Azja

23-08-2007

 

Zatrzymania po konflikcie tybetańskich buddystów z muzułmanami Hui

 

Władze prowincji Qinghai aresztowały niemal dwadzieścia osób - w tym dwóch znanych mnichów - po gwałtownym konflikcie, którego punktem kulminacyjnym było splądrowanie lokalnego meczetu, między Tybetańczykami a chińskimi muzułmanami Hui.

 

Zastrzegające anonimowość źródło twierdzi, że 15 sierpnia dwaj tybetańscy funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Publicznego (BBP) z okręgu Gade (chiń. Gande) Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej Golog (chiń. Guoluo) zatrzymali Nji O, mistrza dyscypliny klasztoru Tongkjab, oraz mnicha imieniem Taklo, którego zwolniono po przesłuchaniu. Według innych źródeł w ostatnich dniach w ramach wspólnej operacji struktur BBP szczebla prowincji i prefektury zatrzymano aż dwudziestu Tybetańczyków. Dwa źródła utrzymują, że policja potwierdziła aresztowania, ale odmówiła podania innych informacji.

 

Klasztor Tongkjab znany jest z oporu przeciwko tak zwanej kampanii „reedukacji patriotycznej", podczas której mnisi zmuszani są do znieważania Dalajlamy oskarżanego przez władze o dążenie do oderwania Tybetu od Chin.

 

Niezależne źródła donoszą również o zatrzymaniu Khenpo O Bara, opata klasztoru Pema Tumpo, mnicha imieniem Thub O oraz trzech świeckich: Rinphela z Gonmy, Kundora i Rigkjaba z Tongkjabu. Nie wiadomo, gdzie są przetrzymywani. Wiele źródeł twierdzi, że 22 sierpnia zatrzymano około dwudziestu mieszkańców Gade. Według innego funkcjonariusze rozbili tam namioty i kolejno wzywają na przesłuchania. Odmawiający podania nazwiska urzędnik z tego okręgu powiedział RFA, że nikt nie został formalnie aresztowany: „Po prostu zadajemy pytania. Potrzebujemy ich do zamknięcia dochodzenia. Nie wiem, gdzie są. Zajmują się tym bezpośrednio funkcjonariusze z prefektury Golog i prowincji" Qinghai. Dochodzenie prowadzone jest wyłącznie na tych szczeblach: „Doszło do incydentów, toczy się śledztwo. Nie mieszamy się w to, bo to sprawa poufna. Zajmują się tym oficerowie BBP z prowincji".

 

„Po starciach między Tybetańczykami i muzułmanami w Gade ściągnięto odwody Ludowej Policji Zbrojnej z Lanzhou", twierdzi lokalne źródło. Władze mają zwoływać też codzienne wiece w klasztorze Tongkjab, podczas których grożą lokalnej starszyźnie aresztowaniem, jeśli nie zostaną ujawnieni winni zniszczenia meczetu: „Urzędnicy grożą, że jeśli ludzie się tam nie stawią i nie będą mówić, aresztują wszystkich, jednego po drugim. Za spóźnienie karzą grzywną w wysokości 500 yuanów" (ponad 65 USD).

 

„W czasie aresztowania Nji O wszyscy mnisi uczestniczyli w letnim odosobnieniu medytacyjnym - relacjonuje źródło RFA. - Nie zważając na nie, władze wezwały przełożonego klasztoru do niezwłocznego stawienia się w siedzibie BBP w Gade. Pojechał mistrz dyscyplino i Taklo, którego zwolniono po przesłuchaniu, a Nji O gdzieś wywieźli. 17 sierpnia w komisariacie zjawiło się sześćdziesięciu mnichów, żądających widzenia z nauczycielem. Usłyszeli tylko, że został zabrany na przesłuchanie przez władze prowincji i że sprawą zajmują się funkcjonariusze BBP z Gologu. Jeden z nich pojechał go szukać w stolicy prefektury. Powiedziano mu, że Niji O przebywa w areszcie śledczym. Nie dostał zgody na widzenie, ale obiecano mu, że przekażą zatrzymanemu jedzenie".

 

Zatrzymania związane są z konfliktem, który zaczął się 4 sierpnia od sprzeczki Tybetańczyka z muzułmańskim restauratorem.

 

Do Gologu zjechały setki Tybetańczyków na doroczne wyścigi konne. Wielu odpowiedziało na rozsyłane przez telefony komórkowe apele wywołane pogłoską, że Tybetańczyk z okręgu Gade znalazł ludzki ząb w jedzeniu, które zamówił dla córki w muzułmańskiej restauracji. Naoczny świadek twierdzi, że sytuację uspokoiła dopiero interwencja lokalnego lamy: „Policja w ogóle nie panowała nad rozgorączkowanym tłumem. Kiedy Czadrel Rinpocze zaapelował o spokój, ludzie się opanowali. Ale 7 sierpnia zaczęło się znowu i kilkuset Tybetańczyków zniszczyło mały meczet".

 

„Wieczorem na ulicy przed meczetem zebrało się ponad trzystu Tybetańczyków i może dwustu muzułmanów - twierdzi źródło RFA. - Wtedy podjechało ze trzydzieści policyjnych samochodów i zablokowało wszystkie przejścia. Kazali muzułmanom wejść do meczetu". Tybetańczycy byli wzburzeni warunkami sanitarnymi w restauracji i rzekomym masowym zatruciem. „Wygląda na to, że znaleźli jakiś brudny przedmiot przypominający ludzki ząb - powiedział RFA funkcjonariusz policji, który odebrał telefon na prowadzącym śledztwo w tej sprawie komisariacie w Maczen (chiń. Maqin). - W tej chwili trudno stwierdzić, czy rzeczywiście tak było. Nie ulega jednak wątpliwości, że doszło do rozruchów. W restauracji wybito wiele okien".

 

Świadek zamieszek z 4 sierpnia twierdzi, że ludzie ciskali kamieniami, raniąc kilku policjantów. „Było święto, zebrało się więc wielu Tybetańczyków. Przy pomocy telefonów komórkowych skrzyknęli jakieś trzysta osób i splądrowali restaurację. Policjanci bili pałkami elektrycznymi, kilku dosięgły kamienie. Sześciu czy siedmiu przewieziono do szpitala. Nie zginął żaden Tybetańczyk ani muzułmanin, nie było też rannych".