Starcia z policją po zastrzeleniu Tybetańczyka w Labrangu; żałoba w Darlagu
strona główna

Radio Wolna Azja

11-01-2012

 

Starcia z policją po zastrzeleniu Tybetańczyka w Labrangu; żałoba w Darlagu

 

Zastrzelenie przez policję trzydziestopięcioletniego Gurgo Cetena, którego podejrzewano o kradzież namiotów z placu budowy, stało się następnego dnia (9 stycznia) katalizatorem zamieszek w okręgu Labrang (chiń. Xiahe), w prowincji Gansu. Tybetańczycy zdemolowali komisariat, władze ściągnęły dodatkowe siły policyjne, pobito i zatrzymano wielu protestujących.

„Policjanci i ubecy przyjechali do Aczoku w Labrangu nocą 8 stycznia i zastrzelili Gurgo Cetena", mówi zastrzegające anonimowość lokalne źródło. Zabity odwiedzał znajomego, Gonpo Kjaba, który został zabrany przez funkcjonariuszy.

Policja podejrzewała obu mężczyzn o kradzież namiotów, które rozbito dla robotników mających budować pas startowy na ziemi uznawanej przez Tybetańczyków za świętą. „Władze chcą wybudować lotnisko na stoku góry Amnje Gong Ngo. Te plany wywołały sprzeciw i gwałtowne protesty okolicznych mieszkańców. Choć ludzie przedstawili dowody na to, że obaj mężczyźni nie mogli mieć nic wspólnego ze zniknięciem namiotów, policja nie chciała słuchać i i tak po nich przyjechała".

Po strzelaninie Tybetańczycy zdemolowali najbliższy komisariat, wybijając okna i wyłamując drzwi. „Wszyscy tutejsi policjanci uciekli do stolicy okręgu, a następnego ranka przyjechały dwadzieścia dwa samochody sił specjalnych". Doszło do starć. „Policjanci użyli gazu. Wielu Tybetańczyków odniosło obrażenia, wielu zatrzymano". Poturbowano też policjantów i podpalono dwa albo trzy samochody. „Teraz ściągają tu posiłki i otaczają okolicę".

W lokalnej komendzie policji nikt nie odbiera telefonów.

Następnego dnia, 10 stycznia, Ngago wciąż było otoczone przez policję, a Tybetańczycy - według zastrzegającego anonimowość informatora - „wściekli i agresywni".

Przed zastrzeleniem Gurgo Cetena mieszkańców tych okolic wzburzyła śmierć młodego mężczyzny, który przyjechał do Labrangu na motorze. „Kłócił się z policjantami, zatrzymali go i pobili. Nie otrzymał pomocy lekarskiej i umarł".

W tej chwili policja obserwuje Tybetańczyków, nie podejmując żadnych działań. „Ludzie boją się, że czekają na rozkaz ataku".

Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa wprowadzono również w sąsiednim Gologu, gdzie trwają tygodniowe modlitwy w intencji Sopy Tulku, który 8 stycznia podpalił się w proteście przeciwko chińskim rządom. „Jego szczątki złożono w klasztorze w pobliżu Darlagu (chiń. Dari) - napisała na swoim blogu tybetańska poetka Oser. - Odziano je w ceremonialne szaty zakonne i rytualną czapkę. Za tydzień odbędzie się kremacja. Hołd zmarłemu oddają tłumy Tybetańczyków, czekających w kolejce z khatakami w rękach. We wszystkich świątyniach Darlagu odprawia się specjalne rytuały, klasztory wysyłają delegacje, które składają kondolencje najbliższym Sopy Tulku". Przybyli też urzędnicy szczebla prowincji (Qinghai) i prefektury (Golog); zatrzymali się w pobliskim hotelu. Według Oser „mają tam być przez tydzień".