Arthur Holcombe
Komisja ds. Chin Kongresu USA
10 czerwca 2002


(A. Holcombe, prezes Tibet Poverty Alleviation Fund, który realizuje wiele programów charytatywnych w TRA, był w latach dziewięćdziesiątych przedstawicielem oenzetowskiego Programu Rozwoju w Chinach.)

(...)

Pekin informuje, że od 1992 roku gospodarka Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) rozwija się średnio o 11,9 proc. rocznie (jeden z najwyższych wskaźników w ChRL). Buduje się drogi, zwiększa produkcję energii elektrycznej, unowocześnia infrastrukturę telekomunikacyjną, przyspiesza tempo rozbudowy głównych miast. Władze zwracają uwagę na rozwój turystyki, wzrost dochodów i coraz lepsze wyniki w rolnictwie i przemyśle wydobywczym oraz utrzymują, że objęły podstawową opieką lekarską niemal całą populację Tybetu.

Rząd centralny wprowadził specjalne ulgi finansowe i meldunkowe, by przyciągnąć do Tybetu przedsiębiorców i słabiej wykwalifikowanych robotników, którzy odcinają kupony od prowadzonych tu reform gospodarczych i wzmacniają sektor prywatny. Pekin dostarcza około 95 proc. budżetu TRA 180 milionów dolarów amerykańskich rocznie – by walczyć z biedą i przyspieszyć rozwój regionu. Ostatnio rząd centralny ogłosił program rozwijania “ziem zachodnich”, który, jak powiada, zapewni rozwój, dostatek i stabilizację gospodarczą “lokalnych społeczności etnicznych” w Tybecie i innych prowincjach oraz dostarczy krajowi niezbędnej mu ropy, gazu i innych surowców naturalnych. Pierwszym wielkim projektem realizowanym pod tymi hasłami w Tybecie jest linia kolejowa Qinghai-Lhasa, która będzie kosztować około 20 miliardów RMB.

Szybki wzrost gospodarczy poprawił warunki życiowe Tybetańczyków oraz imigrantów narodowości Han i Hui, mieszkających w miastach i wzdłuż głównych szlaków komunikacyjnych. Niemniej nacisk na rozwój miejskiej gospodarki rynkowej fałszuje ogólny obraz i ma poważne konsekwencje dla Tybetańczyków, których większość mieszka w regionach wiejskich i utrzymuje się z tradycyjnego rolnictwa i hodowli. Na czym polega ów fałsz?

Po pierwsze, wzrost dochodów i zatrudnienia obserwuje się niemal wyłącznie w nowoczesnych miastach; napędza go dynamiczny, wręcz wilczy, sektor prywatny, zdominowany przez imigrantów Han i Hui. Obejmuje także rolników narodowości Han, którzy prowadzą szklarnie, powstające wokół wszystkich większych miast. Rozwój miast gwałtownie powiększa rozziew między dochodami społeczności miejskich i wiejskich – oraz, tym samym, Hanów i Tybetańczyków, którzy zdani są na stosunkowo mało wydajne uprawy i hodowlę. Potwierdza to rząd, który w 1996 roku szacował średni roczny dochód rodzin miejskich na 606, a wiejskich – na 117 dolarów amerykańskich rocznie. Dochody w miastach rosły pięć razy szybciej niż na wsi.

Po drugie, od połowy lat osiemdziesiątych rząd inwestuje głównie w rozwój infrastruktury, służącej rozwojowi gospodarczemu i otwarciu ośrodków miejskich. Cały czas brakuje środków na rozwój wiejskiej infrastruktury gospodarczej i społecznej – kredyty, opiekę zdrowotną, edukację i szkolenie zawodowe. Ponieważ Tybetańczycy nie mają szans na zdobycie nowoczesnego wykształcenia i umiejętności, władze ściągają do regionu rzesze imigrantów, którzy posiadają odpowiednie kwalifikacje. Większość tybetańskich dzieci kończy edukację na wiejskich szkołach podstawowych; tybetańskie rodziny z reguły nie korzystają z opieki lekarskiej z uwagi na duże odległości, wysoki ceny i niską jakość usług.

Po trzecie, reformy i otwarcie sprawiły, że tradycyjne firmy tybetańskie przegrywają konkurencję z bogatszymi, bardziej doświadczonymi i tańszymi przedsiębiorstwami chińskimi w miastach Tybetu. Nie ulega wątpliwości, że Hanowie, do których należy obecnie 70 proc. wszystkich firm w Lhasie, wypierają już Tybetańczyków nawet z rynku produktów tradycyjnych, takich jak tybetańskie ubrania, meble, malowidła, rzemiosło, włókiennictwo czy żywność. W Lhasie, na przykład, do Hanów należy 340 zarejestrowanych firm “rękodzielniczych”, a do Tybetańczyków – ledwie 28. Co więcej, po otwarciu Tybetu Nepalczycy zaczęli importować tu tradycyjną biżuterię wysokiej jakości i zdominowali lokalny rynek pamiątek turystycznych, wypierając z niego artystów tybetańskich.

Po czwarte, nowoczesne technologie budowlane – zbrojony beton, przeszklone ściany, skomplikowane maszyny itd. – przerastają doświadczenia i kwalifikacje tybetańskich robotników. W rezultacie infrastrukturę transportową i miejską budują i konserwują głównie wykwalifikowani robotnicy spoza Tybetu.

Po piąte, młodzi Tybetańczycy z regionów wiejskich coraz częściej szukają lepszych pieniędzy i warunków życiowych w miastach. Nie mają jednak kwalifikacji, które pozwoliłyby na znalezienie stałej, dobrze płatnej pracy. Wielu popełnia przestępstwa lub ima się nielegalnych zajęć. To bardzo poważny problem, gdyż w Lhasie i innych miastach brakuje szkół i szkoleń zawodowych dla młodych ludzi, które umożliwiłyby im podjęcie pracy w nowoczesnych sektorach.

Polityka społeczna i gospodarcza w TRA przypomina strategię Komunistycznej Partii Chin i rządu centralnego w innych prowincjach ChRL. Jeśli idzie o politykę społeczną, władze kładą np. nacisk na walkę z nędzą w ubogich regionach; powszechny dostęp do opieki lekarskiej; przeobrażenie, do 2003 roku, wszystkich dwuletnich wiejskich szkół podstawowych w szkoły sześcioletnie, a szkół miejskich w szkoły dziewięcioletnie; wprowadzenie pilotażowych kursów zawodowych w tysiącu szkół podstawowych i średnich w 21 okręgach; zapewnienie, do 2005 roku, zimowych schronisk, położonych w pobliżu ośrodków zdrowia i szkół, dla wszystkich koczowników itd.

Trudno krytykować podnoszenie kwalifikacji i poprawianie warunków życiowych społeczności tybetańskiej. Problem w tym, że na te szczytne cele nieustannie brakuje środków, gdyż priorytetem rządu centralnego jest rozbudowa infrastruktury w miastach. Władze centralne i rząd TRA muszą przeznaczyć więcej pieniędzy na opiekę zdrowotną, edukację i szkolenie zawodowe Tybetańczyków z regionów wiejskich i miast. Jeśli tego nie zrobią, Tybetańczycy będą nadal tracić, a nie zyskiwać na rozwoju gospodarki rynkowej. Nowa linia kolejowa przyspieszy imigrację Hanów i przyczyni się do dalszej społecznej i gospodarczej marginalizacji społeczności tybetańskiej. (...)


[powrót]