Teksty. Z perspektywy Chińczyków

wersja do druku

Share

Zza kulis

***

 

Jesienią 1990 roku byłem w drugiej klasie szkoły średniej. Może jeszcze pamiętacie ten niezwykły spektakl z udziałem całej żywej trybuny - i rekordem w Księdze Guinnessa - z otwarcia Igrzysk Azjatyckich? W pokazie uczestniczyło trzydzieści tysięcy uczniów, w tym ja. W samym środku, dokładnie naprzeciwko prezydenta Yang Shangkuna.

 

Ćwiczyliśmy całe lato, potem było osiem prób na Stadionie Ludowym i wreszcie samo otwarcie. Występowaliśmy więc dziewięć razy, za każdym przed inną publicznością, za każdym bite dziewięć godzin. Zawsze przychodziliśmy pierwsi i wychodzili ostatni. Siedzieliśmy pod stalowym stelażem z czterdziestoma kartonowymi plakatami. Na znak, dawany flagą, machaliśmy odpowiednimi obrazkami, wprawiając w życie całą trybunę.

 

W kolorowej ścianie nie mogło być żadnej wyrwy, więc na wszelki wypadek zamknięto na cztery spusty wszystkie wyjścia. Co tam ubikacja - nawet w razie pożaru nikt by się stamtąd nie wydostał. Przed każdą próbą wysłuchiwaliśmy pogadanki urzędników - z miasta i resortu edukacji - o „moczu i innych" oraz konieczności walki z popędami. Rezerwowi zastępowali tylko dzieci, które zemdlały. Karą za pomyłkę w kolejności wymachiwania było obniżenie oceny lub odsunięcie od egzaminu. Wydzielali nam po jednej, maleńkiej butelce wody.

 

Jedna butelka picia na sierpniowo-wrześniowe upały w Pekinie! No ale w końcu mieliśmy walczyć z popędami. Przez ostatnie trzy godziny nieodmiennie zmagaliśmy się nie tylko z pęcherzami, ale i pragnieniem. Często myślałem o nasikaniu do butelki i wypiciu zawartości.

 

Wszystko to trwało tak długo, że na koniec każde z nas mogło recytować - od tyłu - listę reprezentacji wchodzących na stadion.

 

Kiedy wreszcie rozlegał się ostatni gwizdek, wszyscy zazdrościli tym, którzy byli najbliżej wyjścia, bo to oni załatwiali się pierwsi. Nikt się jednak nie przepychał, instynktownie czując, że taka powódź mogłaby rozsadzić tamę. Chaos zaczynał się za to w ubikacji, wielu nie czekało w kolejce do pisuarów, tylko sikało na podłogę. Pytaliśmy potem dziewczyny: „Laliśmy na podłogę, a wy?". „My też - odpowiadały. - Łącznie z nauczycielką".

 

Pamiętam, że marzyło mi się obejrzenie takiej sceny. Na stadionie odsuwaliśmy jednak od siebie podobne wizje, bo utrudniały walkę z popędami.

 

Po ceremonii otwarcia powiedziano nam, iż oficjele orzekli, że nasza szkoła nie popełniła żadnego błędu. Innym zdarzyły się wpadki, ale nikogo nie odsunięto od egzaminu. Pewien chłopiec dostał biegunki, ale wytrwał na posterunku, machając i robiąc w majtki. Otrzymał za to medal pierwszego stopnia. Dzieci, które dziewięć godzin stały obok w smrodzie, nagrodzono medalami kategorii trzeciej.

 

Za ciężko przepracowane lato każde z nas dostało po 60 yuanów i pióro. „Nie dla pieniędzy - podkreślił nauczyciel. - Dla chwały narodu".

 

Zbliżają się igrzyska olimpijskie - azjatyckie to przy nich pryszcz. Mówiono mi, że podczas parady z okazji 50. rocznicy ChRL wielu staczy miało na sobie pampersy. To wspaniały pomysł. Przesłałem go esemesem do radia, ale chyba nie nadali.

 

Tym razem podczas tej ceremonii otwarcia pracę ludzkich rąk zastąpią, jak sądzę, komputery. Znając nasz narodowy charakter, zrobimy wszystko, żeby przebić Ateny. Tylko pieluch szkoda.

 

 

Olimpijski wpis z chińskiego portalu Baidu.

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)