Teksty. Z perspektywy Chińczyków

wersja do druku

Share

Wybory najmądrzejszego

Zeng Renquan

W. było siedzibą władz okręgu. W ostatnich latach urzędnicy administracji i sekretariat partii starali się promować rozwój gospodarczy miasta, pielgrzymując do stolicy państwa i stolic prowincji, reklamując rozmaite projekty i zabiegając o ich sfinansowanie. Wyniki były jednak mizerne, a kadry patrzyły bezradnie na konkurentów z sąsiednich okręgów, wracających z podobnych wojaży z teczkami pełnymi zatwierdzonych planów i pieniędzy.

Wierchuszka administracji i partii zbadała wnikliwie problem i doszła do wniosku, że przyczyną opłakanego stanu rzeczy jest brak odpowiedniej struktury i aktywu, który umiałby dogadać się z wyższymi szarżami. Po głębokim namyśle stały komitet miasta postanowił powołać więc Biuro Public Relations, w skrócie Biuro PR. Aby nie mnożyć etatów i kosztów administracyjnych, nowa komórka miała wyłonić się z istniejącego Biura Wartości Duchowych, które nigdy niczemu nie służyło, a ostatnio uwikłało się jeszcze w „sprawę finansową”. Odpowiedzialne stanowisko kierownika Biura PR należało powierzyć jednak komuś wyszczekanemu, zdolnemu i moralnemu. Dalsze badania zaowocowały skierowaniem na ten odcinek zastępcy burmistrza, który miał przejrzeć akta pracowników Biura Wartości Duchowych i osobiście zatwierdzić kandydatów. Zadanie postawiło Yanga, bo tak nazywał się ów urzędnik, w kłopotliwym położeniu. Znalezienie odpowiedniego kandydata w wielkim mieście było pestką, ale mianowanie na to stanowisko kogoś z Biura Wartości Duchowych przypominało szukanie giganta w stadzie karzełków. Zastępca burmistrza zabrał się do dzieła zgodnie z obowiązującymi zasadami, procedurami i wytycznymi.

W ostatnich latach głównymi kryteriami doboru były „kręgosłup moralny, zdolności, wykształcenie i dyscyplina”. Inne, równie ważne, dotyczyły członkostwa w partii, stanowiska, wieku, klasy, świadectw szkolnych, poprzednich funkcji oraz, znowu, niewzruszonej moralności, pilności i umiejętności. Biuro Wartości zatrudniało dwudziestu pięciu pracowników, w tym kierownika, dwóch zastępców, trzech dyrektorów i czterech administratorów. Funkcje kadrowe pełniło jednak tylko trzynaście, a do partii należało zaledwie dziewięć osób, co zawężało liczbę kandydatów na stanowisko kierownika Biura PR do dziewięciu, z których trzech czy czterech umoczonych było w problematyczną sprawę o charakterze finansowym.

Dyrektor Ding Yi był podejrzany o korupcję oraz przyjęcie łapówki w wysokości stu tysięcy yuanów. Po przesłuchaniu przez Miejską Komisję Dyscyplinarną skonfiskowano mu rzeczoną kwotę. W śledztwie udawał wariata, więc Komisja przekazała sprawę Departamentowi Sprawiedliwości. Taki człowiek, ma się rozumieć, nie mógł marzyć o awansie.

Wicedyrektor Er Chen miał już czterdzieści osiem lat, a zatem nie spełniał kryteriów wiekowych. Drugi wice, Zhang San, kryteria co prawda spełniał, ale Miejska Komisja Dyscyplinarna prowadziła w jego sprawie dochodzenie. Ponieważ w czasie przesłuchania zmiękł, przyznał się do winy, obciążył innych i dobrowolnie zwrócił nielegalnie uzyskane korzyści, sprawa nie trafiła do Departamentu Sprawiedliwości. Po chwili namysłu zastępca burmistrza Yang uznał, że nadaje się on na kandydata i odłożył na bok jego teczkę. Li Si, żołnierz, który został urzędnikiem, był uczciwy, pracowity i zdolny, tyle że to właśnie on ujawnił kłopotliwą sprawę finansową Biura Wartości. Yang zakwalifikował go do grona kandydatów.

Wangowi Wu brakowało matury, nie spełniał więc jednego z podstawowych warunków. Liu Liu był intelektualistą, miał licencjat z literatury chińskiej znanego uniwersytetu i tylko trzydzieści dwa lata, a przy tym potrafił się wysłowić. Plotkowano, że to właśnie on pomógł Li Si napisać doniesienie w sprawie problemu finansowego Biura Wartości, i zastępca burmistrza uznał go za oczywistego kandydata.

Yang Qi nie widział na jedno oko i strasznie się jąkał; zastępca burmistrza nie doczytał nawet jego teczki. Liu Ba trafiła do Biura Wartości prosto z uczelni i właśnie wzięła urlop macierzyński, nie było się więc nad czym zastanawiać. Xiang Jiu spełniał co prawda wszystkie kryteria, lecz od dwóch miesięcy interesowała się nim Miejska Komisja Dyscyplinarna. W tym czasie Xiang nie wypowiedział ani jednego słowa. Ponieważ nie chciał się odezwać, Komisja nie uzyskała zeznania i, nie wiedząc co z tym począć, umorzyła dochodzenie. Kiedy zastępca burmistrza przeglądał tę teczkę, przez jego twarz przemknął uśmiech. Kandydatami zostali Zhang San, Li Si, Liu Liu i Xiang Jiu.

– Który z nich będzie najlepszym kierownikiem nowego biura? – zapytał wreszcie towarzyszy z komisji skrutacyjnej Yang.

– Li Si oraz Liu Liu wykazali się odwagą, ujawniając problemy kierownictwa Biura, uważam więc, że czują ducha reform i nadają się na to stanowisko – odrzekł wicesekretarz Shi z Miejskiej Komisji Dyscyplinarnej. – Choć Zhang San został oczyszczony, niewątpliwie coś się do niego przykleiło. Xiang Jiu co prawda do niczego się nie przyznał, ale jest jak kamień w latrynie: twardy i śmierdzi. Nie czułbym się z nim dobrze.

– Zgadzam się – powiedział wicedyrektor Zeng z Departamentu Organizacyjnego. – Liu Liu jest wykształcony i wygadany. Odważnie broni swoich przekonań. Ukończył przy tym znany uniwersytet, a reszta, w najlepszym przypadku, kształciła się korespondencyjnie. Nikt tak nie spełnia wszystkich wymogów.

– A ja nie – zaooponował zastępca sekretarza miejskich struktur partii. – Zhang San potrafił przyznać się do błędu. Dobrowolnie ujawnił udział dyrektora i o wszystkim opowiedział. Musi być zatem uczciwy i szczery. To jego powinniśmy mianować.

– Ktoś jeszcze? – zapytał Yang.

– Zupełnie nie zgadzam się z przedmówcami – powiedział stanowczo wicedyrektor Chen z Departamentu Organizacyjnego. – Jednym z głównych zadań Biura PR są kontakty z wyższymi szczeblami. Podróżując do stolicy, przedstawiając projekty i zdobywając fundusze, jego kierownik musi nie tylko gładko się wysławiać, ale i strzec poufności swoich kontaktów. Czy możemy to powierzyć gadułom pokroju Li Si czy Liu Liu? Czy tacy ludzie potrafią zachować dla siebie to, co dzieje się wyżej? Xiang Jiu dowiódł, że umie trzymać język za zębami i nie gada nawet pod presją. Takiego trzeba nam człowieka.

– Wielkie umysły myślą podobnie! – zakrzyknął zastępca burmistrza, klepiąc się w udo. – Znaleźliśmy prawdziwy skarb.

Kilka dni później Departament Wartości otrzymał od władz miasta plik dokumentów, przekształcających go w Biuro Public Relations, a Departament Organizacyjny mianował jego kierownikiem Xianga Jiu.

Opowiadanie to pojawiło się na chińskim portalu internetowym:

http://www.boxun.com/hero/zengrenquan/56_1.shtml

China Rights Forum, nr 1, 2005.


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)