Radio Wolna Azja

10-03-2007

wersja do druku

Share

Trzy lata więzienia za posiadanie nagrań Dalajlamy

 

Władze chińskie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego skazały na trzy lata więzienia znanego biznesmena, w którego domu znaleziono płyty z nagraniami wystąpień Dalajlamy. Zastrzegające anonimowość źródła twierdzą, że pięćdziesięciokilkuletni Pempa zwrócił na siebie uwagę władz, ratując życie zwierząt w intencji Dalajlamy.

Penpa prowadził interesy w wiosce Cakor, w okręgu Dingri TRA. Po zatrzymaniu w grudniu 2006 roku przewieziono go do drugiego co do wielkości miasta Tybetu, Szigace. W lutym został skazany na trzy lata pozbawienia wolności. Karę odbywa w więzieniu Njari, w Szigace.

 

Urzędnicy z Dingri, z którymi udało się skontaktować RFA, odmówili komentarza. Udzielając inicjacji Kalaczakry w 2006 roku w Indiach, Dalajlama zaapelował do Tybetańczyków o chronienie zwierząt zagrożonych wyginięciem i nieużywanie ich skór. Ratowanie życia owiec i kóz prowadzonych do rzeźni jest tradycyjną praktyką buddyjską. Buddyści wierzą, że ocalenie życia tworzy dobrą karmę, która wpływa na następne wcielenia. Lamowie często zalecają wiernym tę właśnie praktykę.

 

Nie wiadomo, co było przyczyną aresztowania Pempy; żaden krewny nie uzyskał zgody na widzenie ze skazanym. „Nikt tego nie wie na pewno - mówi źródło RFA. - Ale ludzie uważają, że Chińczycy uznali, że wykupował kozy i owce od rzeźników w intencji długiego życia Dalajlamy. Policjanci przeszukali jego dom i znaleźli dwie płyty z naukami Dalajlamy z inicjacji Kalaczakry w Indiach. Zabrali też wszystkie kozy i owce, które wykupił z rzeźni, oraz chore zwierzęta przynoszone mu przez Tybetańczyków z Tybetu i Nepalu". Inny informator uważa, że uwagę policji mogła zwrócić rosnąca liczba zwierząt: „Pempa zwykle ratował dziesięć owiec każdego roku, ale w zeszłym kupił ich sto i jeszcze dri (samice jaka), a konfidenci donieśli władzom okręgu, że zrobił to w intencji długiego życia Jego Świątobliwości Dalajlamy. Kiedy przeszukali dom, znaleźli jeszcze te płyty".

 

Aresztowanie groziło mu już w 2000 roku, gdy władze dowiedziały się, że ma w domu zakazane zdjęcie Dalajlamy: „Inni wyjmują je tylko do modlitwy, a potem znów chowają, ale on tego nie robił". „Dobrze mu szło w interesach, kupował sklepy, miał samochody - mówi inne źródło. - Mieszkańcy Cakor szanowali go i słuchali. W naszym regionie często wybuchają konflikty między różnymi grupami. On był skuteczny i wpływowy. Radził sobie znacznie lepiej niż oficjalny przewodniczący wioski".

 

W 2005 roku urzędnik z Pośredniego Sądu Ludowego w Szigace powiedział RFA, że w ostatnich latach skazano tam ponad dwudziestu Tybetańczyków za „reakcyjne wybryki", takie jak posiadanie zdjęć Dalajlamy: „Sąd może skazać każdego, kto prowadzi działalność reakcyjną". Dodał też, że najwyższą karą, jaką wymierzono za posiadanie materiałów związanych z Dalajlamą i „separatyzmem", było pięć lat pozbawienia wolności.

 

W sierpniu 2006 roku sekretarz partii TRA Zhang Qingli powiedział niemieckiemu tygodnikowi Der Spiegel, że w Chinach „obowiązuje wolność religii. (...) Społeczności religijne muszą podejmować własne decyzje, a my nie możemy ingerować w nie z zewnątrz". Według Zhanga Dalajlama „zrobił wiele złych rzeczy, które są sprzeczne z rolą religijnego przywódcy. Najważniejsza sprawa: każdy musi kochać swoją macierz. Jak to możliwe, że on jej nie kocha? Mamy takie powiedzenie: żaden pies nie widzi brudu we własnej budzie i żaden syn nie powie, że jego matka jest brzydka. Tybet jest domem XIV Dalajlamy, ale Chiny są jego macierzą. A on ją oszukał. W latach pięćdziesiątych wziął udział w buncie, a pod koniec lat osiemdziesiątych wywołał niepokoje w Lhasie przeciwko ludowi, rządowi i społeczeństwu. Zdestabilizował Tybet".

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)