Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Dzięki wam nie stanę się Yangiem Jia

Dolkar Co

 

Wylatujemy z Urumczi. Kiedy samolot odrywał się od ziemi we mgle, krople deszczu zrosiły skrzydła, jakby płakało nad nami niebo.

 

Siedzący obok przyjaciel szepce słowa, których ja nie umiem powiedzieć sobie: Karmo, musimy cię na chwilę zostawić samego.

 

Nie potrafimy otrząsnąć się z tego, przez co przechodziliśmy w ostatnich dniach. W lewym uchu dźwięczy mi nienawistnie „Abliz, Abliz", w prawym wciąż słyszę mocny głos i przejmujące słowa adwokata. Wiem, że wiele osób się o mnie martwi. „Piętnaście lat" - to brzmi strasznie i sama jeszcze nie rozumiem, co tak naprawdę oznacza. Najpierw, widząc te ich nieudolnie spreparowane dowody, kołatała się we mnie nadzieja, lecz drugiego dnia wzajemne umizgi sądu i prokuratury potwierdziły moje najgorsze przeczucia. Wszystko zostało ustalone wcześniej i odgórnie sfabrykowane, a cały proces był tylko starannie wyreżyserowanym spektaklem.

 

Czułam rozpacz, ale znalazłam też pocieszenie - w adwokatach, w Karmie, w nas.

 

Wczoraj w nocy adwokat Pu wreszcie zasnął. Jedzie prosto na następną sprawę, do kolejnej zdesperowanej rodziny, dla której jedyną nadzieją jest rzetelny, uczciwy prawnik. Siedząc teraz za nim nie umiem nie płakać. On i Li harowali całymi dniami i nocami. Od samego początku właściwie nie spali. Drugiego wieczora schorowany Pu musiał na chwilę wyjść z sali, żeby przyjąć zastrzyk i leki. Modlę się, żeby zdołali odpocząć - a jeszcze bardziej, by tak dobrzy ludzie nie musieli bezustannie zajmować się równie rozdzierającymi sprawami. Z drugiej strony, skoro coraz więcej osób zmaga się z podobnymi problemami, muszą pracować dalej. Takich prawników jest zdecydowanie za mało - im więcej będą robić, tym więcej osób znajdzie ukojenie. Katusze adwokatów są społeczną pochodną fizycznych i psychicznych męczarni, jakie zadano Karmie. Nie ugiął się on, nie poddadzą się i oni.

 

„Dziękuję" - to słowo w żaden sposób nie oddaje mojej wdzięczności. Nie mam pojęcia, jak mogłabym ją wyrazić. Jak poradziłabym sobie bez tych ludzi, którzy nie dają się kupić i nie godzą na nazywanie kłamstwa prawdą? Znalazłabym się na dnie otchłani rozpaczy, która zmusiłaby mnie, buddystkę, do pogrążenia się w zapiekłej nienawiści. Nikt tego nie chce, tak jak Yang Jia nie zamierzał stać się tym, kim został. Nie chcę życzyć nikomu źle, boję się bezkresu samotności i furii Yanga. Pozostaje mi więc tylko to jedno, żałośnie nieadekwatne słowo. Dziękuję.

 

Adwokaci pozwolili mi nie tylko zachować wiarę w sprawiedliwość i prawo. Utwierdzili mnie w przekonaniu, że w obliczu dobra i zła znikają wszelkie różnice etniczne. Tybetańczycy czy Hanowie - razem walczymy o prawdę. Szanuję skarby i codzienność naszych nacji. Różnorodność daje doświadczenia i świadomość samego siebie. Prawdziwa jedność i harmonia zrodzić się mogą jedynie ze wspólnego poszukiwania dobra i piękna.

 

Mimo wszystkiego, co zobaczyłam na sali sądowej - odrętwiała, łykająca łzy - nie stałam się Yangiem Jia. Dziękuję za to tym dwóm adwokatom i przyjaciołom należącym do najróżniejszych nacji. Za waszą sprawą od początku do końca nie czułam się samotna.

 

 

26 czerwca 2010

 

Dwa dni wcześniej mąż Dolkar, Karma Samdup, został skazany na piętnaście lat więzienia po procesie urągającym standardom nawet chińskiego wymiaru sprawiedliwości. Jeden z „dowodów" stanowiły zeznania Abliza, złodzieja skazanego w 1998 roku za splądrowanie grobowca w Xinjiangu. Yang Jia był młodym Hanem, który nie mogąc dojść swoich racji w sądzie, 1 czerwca 2008 roku zasztyletował sześciu policjantów na komisariacie w Szanghaju. Stracono go pięć miesięcy później, ale został bohaterem chińskich internautów, dla których uosabiał skazaną na klęskę walkę o sprawiedliwość z aparatem państwowym ChRL.

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)