Zawsze interesowały mnie ruiny – w całym tybetańskim bezkresie, zwłaszcza zaś w Lhasie i jej okolicach. Niemal wszystkie są rezultatem współczesnych politycznych spazmów. Fotografuję je i opisuję. Gdybym umiała malować albo komponować, moje obrazy i muzyka też opiewałyby zgliszcza. Czy raczej dawały im świadectwo, zaświadczały. W ostatnich latach najwięcej uwagi poświęciłam gruzom Szidelingu i Jabszi Takceru: klasztornej szkoły oraz stołecznej rezydencji rodziców i krewnych Dalajlamy.
CZYTAJ DALEJ