Oser: Pierwszy lipca na placu przed Potalą

Rano pierwszego lipca 2001 roku zawołał mnie – byłam jeszcze trybikiem systemu – kierownik naszej „jednostki pracy” i kazał biec pod Potalę. Miałam zrobić materiał z osiemdziesiątych urodzin Komunistycznej Partii Chin dla Literatury Tybetańskiej.

Wzięłam aparat cyfrowy – wtedy jeszcze nowomodną atrakcję – i stanęłam między delegatami innych jednostek produkcyjnych, skrzykniętych na reprezentacyjny plac Lhasy. Fotografowałam rząd stojących w oddali tybetańskich i chińskich oficjeli, żołnierzy walących w bębny i dmących w trąby, słońce błyszczące w ostrzach bagnetów, podnoszący się w niebo sztandar z pięcioma gwiazdami. Pozwoliłam sobie na jakąś sarkastyczną uwagę, wzbudzając natychmiast żywe zainteresowanie grupy tajniaków. Wylegitymowali mnie, ale że miałam mocne papiery, poszli sobie, radząc tylko „uważać”, co fotografuję.

Spójrzcie na te ubrania, twarze, język ciała – wszyscy aparatczycy wyglądają na moich zdjęciach identycznie, jakby partia miała dla nich specjalną sztancę. Żołnierze też są podobni, dziarscy i młodzi. Fotografowałam również szkolne wycieczki, zaganiane przez nauczycieli do pozowania do pamiątkowych zdjęć, oraz Tybetańczyków, którzy ze stoickim spokojem oddawali się swoim praktykom religijnym na jednej z najpopularniejszych lhaskich tras pielgrzymkowych (nazywanej Phodrang żakhor albo cekhor). W składaniu pokłonów przed Potalą zawadzała im pajęczyna rusztowań gigantycznej sceny partyjnej gali.

Najlepsze zdjęcie zrobiłam jednak przez przypadek. Kiedy żołnierze paramilitarnej policji wyprężyli się do przysięgania wierności czerwonemu sztandarowi, przed moim obiektywem znalazła się starsza mniszka, prowadząca białego pieska, który zaraz wyciągnął się na nagrzanej kamiennej płycie. Podeszła do flagowego masztu i zawiesiwszy na nim swój brązowy kapelusz oraz torbę, pochyliła się w bezgłośnej modlitwie. Ukłoniła się Potali, dotykając złożonymi dłońmi czoła, gardła i serca, a następnie powtórzyła ten rytuał jeszcze trzy razy, za każdym obracając się o dziewięćdziesiąt stopni – na wszystkie strony świata. Na koniec znów zwróciła się ku Potali. Każdy Tybetańczyk wie, że modliła się do Jego Świątobliwości Dalajlamy. Tłem dla mniszki są mundurowi składający hołd komu innemu – Komunistycznej Partii Chin.

Wieczorem – rzecz jasna, anonimowo – rozesłałam zdjęcie na różne portale. Internet dopiero raczkował i nie dorobił się jeszcze swoich cenzorów. Nie trzeba było „skakać przez mur”, obrazki wisiały spokojnie, komentowane bez przeszkód.

 

1 lipca 2015 (a wszystkie zdjęcia młodsze dokładnie o czternaście lat)

 

 

Za High Peaks Pure Earth

RACHUNEK BANKOWY

program „Niewidzialne kajdany” 73213000042001026966560001
subkonto Kliniki Stomatologicznej Bencien
46213000042001026966560002

PRZEKIERUJ 1,5% PODATKU