Karmapa: Kilka refleksji o inkarnacji Jego Świątobliwości Dalajlamy

Kwestia odrodzenia Jego Świątobliwości Dalajlamy ma konsekwencje dla spokoju i stabilności nie tylko w Tybecie, ale i wszystkich krajach, w których praktykuje się buddyzm tybetański, między innymi w sąsiednich Indiach, Chinach, Nepalu, Bhutanie, a także w Mongolii i gdzie indziej. Miliony osób na całym świecie darzą go wiarą, oddaniem i miłością, pokładają w nim zaufanie i nadzieję. Idzie więc o to, by rozpoznanie jego inkarnacji nie służyło politycznym interesom tej czy innej strony, państwa, organizacji albo osoby, tylko – zgodnie z prawdziwą Dharmą – buddyzmowi jako takiemu oraz wszystkim istotom.

Jego Świątobliwość pisze w oświadczeniu z 2011 roku: „Istnieje oczywiste niebezpieczeństwo, że za sprawą braku wyraźnych wskazówek instytucja reinkarnacji może zostać wykorzystana do realizowania partykularnych interesów politycznych. Póki więc cieszę się zdrowiem fizycznym i psychicznym, uważam za rzecz ważną wytyczenie jasnych zasad rozpoznania następnego Dalajlamy, by uniknąć ewentualnych wątpliwości i oszustw”.

W swej wielkiej mądrości Jego Świątobliwość widzi teraźniejszość i przyszłość. Nie ulega wątpliwości, że to, co proponuje, należy uczynić jak najszybciej, gdyż przyniesie to korzyść, podczas gdy zwlekanie jest niebezpieczne.

Po pierwsze, trzeba zacząć sprawdzać, jakie stanowisko wobec inkarnacji zajmą Chiny i co może z tego wynikać. Zamiast ograniczać się do kategorycznych sprzeciwów, lepiej mieć jasne zdanie i instrukcje, które dadzą nam ufność i pewność, pomogą pokonać przeciwników i zachować spokój umysłu.

Po wtóre, w Tybecie i poza jego granicami są ludzie, którzy nie dbają o tradycję rozpoznawania tulku lamów, tylko kłamią i zwodzą. Mnóstwo osób rozpoznaje tulku wedle własnego widzimisię albo na różne sposoby stara się nakłonić jakiegoś wielkiego lamę do dokonania wyboru, który służy ich interesom. Bywa, że wskazuje się dwie lub trzy inkarnacje jednego hierarchy i wywołuje między nimi konflikt. Dla nas, wszystkich Tybetańczyków, Jego Świątobliwość Dalajlama jest niczym źrenica oka i serce w piersi, więc to odrodzenie nie może budzić najmniejszych wątpliwości. Bez względu na to, czym się kierujemy – perspektywą obecnego czy przyszłych żywotów, interesu wspólnego czy własnego – to rzecz wagi najwyższej. Są dziś jednak i tacy, którzy nie dbają o naród tybetański ani o Lamów i Nauki. Ludzie o niskich, egoistycznych pobudkach, chcący wygrać coś na odrodzeniu Jego Świątobliwości, mogą pojawić się między nami lub przyjść z zewnątrz. Jeśli mamy zapobiec takim oszustwom, tamę – jak uczy stare porzekadło – należy zbudować, nim rozleje się woda. Jasne wskazówki są absolutnie niezbędne teraz, gdy jest z nami Jego Świątobliwość. Prosić o nie muszą więc wszyscy Tybetańczycy.

Ogólnie biorąc, tulku (tybetański przekład sanskryckiego terminu nirmanakaja, „ciało emanacji”) jest w naukach mahajany jedną z foremnych kaji Buddy. To narzędzie – o wielu rodzajach – za pośrednictwem którego Budda pomaga istotom. Na podobnej zasadzie szlachetni Bodhisattwowie tworzą dla dobra innych emanacje. Dzięki mocy samadhi mogą czynić to nawet zwykli ludzie. I choć prawdziwych tulku mają wyłącznie Buddowie, moim zdaniem termin ten można stosować także do wspomnianych podobnych albo pokrewnych przypadków.

Inaczej z jangsi, czyli „reinkarnacją”. Zwykłe istoty odradzają się bez końca w samsarze za sprawą karmy i splamień, szlachetni Bodhisattwowie powracają z mocy współczucia i aspiracji, a Buddowie pojawiają się bez wysiłku, by służyć innym. Wedle Sutry przymiotów krainy Sukhawati nawet zwykli śmiertelnicy mogą odrodzić się tam, gdzie chcą, o ile żyli lub umierali skupieni bez reszty na takim pragnieniu.

Wszystkie tradycje buddyjskie uznają przeszłe i przyszłe żywoty. W autentycznych pismach pojazdu podstawowego i mahajany nasz nauczyciel Budda często wspomina własne dawne wcielenia oraz minione i następne odrodzenia innych, z pewnością nie jest to więc wynalazek tybetański.

Tradycję łańcucha odrodzeń w celu kontynuowania dzieła nieprzerwanej służby Naukom i istotom zapoczątkował Pan Dharmy Karmapa. Z czasem podchwyciły ją wszystkie mniejsze i większe szkoły njingmy i sarmy. Przyjęła się ona w Tybecie tak bardzo, iż powiadano, że brak inkarnacji powoduje większe cierpienie niż śmierć lamy.

Istnieje wiele metod identyfikowania tulku. Na niektórych wskazuje pamięć poprzednich żywotów lub testament zmarłego. Innych rozpoznają wielkie istoty obdarzone szczególną wiedzą albo dakinie. Bywa, że decydują autentyczne duchy za pośrednictwem wyroczni takich jak Samje Ciekjong, specjalne przedmioty rytualne bądź losy ukryte w kulkach z ciasta. Tulku, rzecz jasna, bywają różni, niemniej większość niewątpliwie służy Naukom i istotom, o czym najlepiej świadczy żywotność tej tradycji.

Wielu indyjskich uczonych i siddhów, którzy odwiedzili Tybet, ani tybetańskich mistrzów pokroju Marpy, Mili, Gampopy, pięciu ojców sakjapy czy wielkiego Tsongkhapy nie ma przecież jasno ustalonej linii tulku i inkarnacji. Zasadniczo istnieje różnica między inkarnacją (jangsi) a tulku lub emanacją. Jak powiada Minling Rigzin Terdak Lingpa (w Rozmowie z Desim Sangje Gjatso): „Rozpuszczenie poprzedniego przejawienia kaji i przyjęcie nowego nosi miano »urodzin«, podczas gdy ukazanie kolejnego przejawienia bez rozpuszczenia jego podstawy nazywa się »emanacją«. Pierwsze musi należeć do jednego kontinuum, ale niekoniecznie jest emanacją. I tak książę Siddhartha był urodzoną nirmanakają, lecz bramin Nangcze (poprzednie wcielenie) z tego samego kontinuum nią nie był. W przypadku emanacji jej podstawy mogą być różne nawet w [ogniwach łańcucha] jednego kontinuum”.

Moim zdaniem istnieją więc cztery kategorie inkarnacji oraz tulku. Co więcej, określony lama może posiadać emanacje, które mają źródło w szczególnym związku karmicznym albo modlitwie bądź błogosławieństwie, nie będąc faktycznym odrodzeniem ani emanacją.

Mamy wreszcie tak zwanych „tulku sprzed śmierci”. W przypadku lamy, który osiągnął poziom Bodhisattwy, moim zdaniem są to właściwe emanacje. Zwykły człowiek o określonej mocy może przecież pobłogosławić osobę, z którą ma silny związek zrodzony z karmy bądź modlitwy, i uczynić ją swym regentem, czyli emanacją. Wielu ludzi powiada, że byłoby to właściwe i stosowne w przypadku inkarnacji Jego Świątobliwości, ale jak oceniać czyny Szlachetnych istotom, których wzrok sięga ledwie poza czubek własnego nosa? Wydaje mi się, że metoda ta nie jest powszechnie akceptowana, trudno więc zgadywać, jak by to przyjęto.

Tak czy owak, kwestia przeszłych i przyszłych żywotów, zwłaszcza zaś kolejnego odrodzenia Jego Świątobliwości, zwyczajnie przerasta naszą zdolność pojmowania. To wyłącznie domena Jego Świątobliwości oraz Bodhisattwów z kolejnych poziomów. Choćby zebrało się i sto tysięcy podobnych do mnie, możemy tylko powtarzać „jak sądzę”. Po prostu nie wiemy, jakie dobre czy złe skutki miałoby coś dla Nauk, czujących istot oraz dzieła Jego Świątobliwości. Pozostaje nam więc czynić to, co on nam powie. I powtarzać „tak jest”.

W cytowanym wcześniej oświadczeniu czytamy: „Jak już wspomniałem reinkarnacja winna być aktem wolnej woli lub przynajmniej owocem karmy, zasługi i modlitw. Zatem decydować o tym, gdzie i jak się odrodzi oraz w jaki sposób nowe wcielenie rozpoznać, może wyłącznie odradzająca się osoba. Fakty są takie, że nikt jej nie może do niczego zmusić ani nią manipulować”.

To zaiste głębokie wadżra słowa. Choć istnieje wiele metod rozpoznawania tulku, najbardziej przekonująca jest pamięć minionych żywotów oraz przepowiednia poprzedniej inkarnacji. Gdyby więc Jego Świątobliwość wskazał własne odrodzenie w przepowiedni zrodzonej z czystej wizji przyszłości, nie byłyby potrzebne kulki z ciasta, złote urny ani żadne inne wróżby. Moim zdaniem przemawiałoby to do wszystkich.

Zgodnie z dawną tradycją niektóre wielkie istoty zostawiały zaufanym uczniom zapieczętowaną przepowiednię własnego odrodzenia. Kwestia inkarnacji Dalajlamy jest jednak tak ważna i złożona, że żaden człowiek – choćby najbardziej uczony, zręczny i posiadający najczystsze intencje – nie udźwignie samodzielnie takiego brzemienia odpowiedzialności. Co więcej, gdyby całą rzecz zachowano w najściślejszej tajemnicy, mogłyby się pojawić niepotrzebne wątpliwości i podejrzenia. Być może rozwiązaniem byłaby ogłoszona publicznie ogólna przepowiednia. Jak wiadomo, media podawały już, iż Jego Świątobliwość mówił, że nie odrodzi się w ogóle, że odrodzi się w wolnym kraju i że może odrodzić się jako kobieta. Informacje te były szeroko nagłaśniane, jeśli więc nie pojawi się ostateczna, jasna wskazówka, nie będziemy wiedzieli co robić, zostawiając pole do popisu rozmaitym oszustom.

Oświadczenie mówi dalej: „Jeśli okaże się, że jest potrzeba rozpoznania Piętnastego Dalajlamy, odpowiedzialność za to spocznie przede wszystkich na przedstawicielach Trustu Gaden Phodrang Dalajlamy. Powinni oni skonsultować się z przywódcami poszczególnych tybetańskich szkół buddyjskich oraz z wiarygodnymi, związanymi przysięgami Opiekunami Dharmy mającymi nierozerwalną więź z linią Dalajlamów. Zasięgnąwszy ich rady, powinni prowadzić poszukiwania i proces rozpoznania zgodnie z utartą tradycją. Zostawię im w tej sprawie jasne, pisemne wskazówki”.

Nie ulega więc wątpliwości, że odpowiedzialność za rozpoznanie odrodzenia spoczywa na właściwych przedstawicielach Trustu Gaden Phodrang. Jego Świątobliwość nie jest jednak lamą jednego labrangu, jednaj linii przekazu ani jednego regionu. Jest zwierzchnikiem wszystkich nauczycieli buddyzmu tybetańskiego oraz opiekunem całego narodu tybetańskiego. Znaczenie kluczowe ma zatem wsparcie i jednomyślność wysokich lamów, którzy stoją na czele różnych linii buddyzmu tybetańskiego i bonu jungdrung oraz przedstawicieli społeczeństwa tybetańskiego (czyli rozmaitych organizacji). Bez jasnych wskazówek Jego Świątobliwości co do metod rozwiązywania sporów, wzajemnej współpracy i podziału zadań bez wątpienia zapanuje wielki chaos. Jego Świątobliwość mógłby rozważyć w swej wielkiej mądrości, czy sytuacja nie wymaga powołania odrębnego komitetu, który będzie zajmował się wyłącznie rozstrzyganiem sporów wokół kwestii odrodzenia.

Rzecz w tym, iż sytuacja zmienia się dziś tak szybko, że nie można dokładnie przewidzieć, co przyniesie przyszłość. Nawet jeśli pojawi się autentyczna inkarnacja, będzie wymagała asysty wielu niezwykłych osób o śmiałych zamiarach, wielkiej wizji, duchu i wiedzy. Myślę, że byłoby wspaniale, gdyby Jego Świątobliwość zaczął osobiście przygotowywać wybranych gesze z trzech głównych klasztorów oraz innych ośrodków do pełnienia funkcji nauczycieli swej inkarnacji. Czternasty Dalajlama stoi na czele wszystkich tradycji i moim zdaniem Nauki oraz istoty tylko zyskają, jeśli jego następca będzie otrzymywał pouczenia, przekazy i abhiszeki od autentycznych mistrzów każdej tradycji tybetańskiej Dharmy.

Miałem wiele podobnych pomysłów, lecz realia zmieniają się tak, że następcy trudno będzie stać się kimś takim, jak nasz Czternasty Dalajlama. Niczym Kurczak Mały, który bał się spadającego nieba, często zastanawiam się, jakie czekają go problemy i trudności.

Bez względu na to, z jakiej perspektywy się na to patrzy, o naszej zasłudze świadczy fakt, iż Jego Świątobliwość Wielki Czternasty Dalajlama, nauczyciel ludzi i bogów, przewodzi Tybetańczykom ze wszystkich zakątków kraju oraz wszystkim tradycjom Dharmy, samodzielnie je scalając. Jest niczym drugi Budda, niosąc nauki miłości i współzależności wszystkim na tej planecie. Przez długie miesiące i lata tragedii narodu tybetańskiej był naszą jedyną nadzieją, jedyną latarnią, ku której kierujemy wzrok. Jest spełniającym życzenia klejnotem i wszechmocnym królem, który raz na zawsze położy kres naszej niedoli. Życzyć mu – jedynemu przewodnikowi i mistrzowi Nauk oraz istot zamieszkujących ten świat, zwłaszcza zaś Krainę Śniegu – i dziesięciu tysięcy lat życia wciąż byłoby mało, o wiele za mało. Składając przed Tobą pokłon i dotykając czołem ziemi, błagam, rozważ to w swej mądrości, której bezkres zawstydza niebo, a głębia ocean.

 

Ofiarowane z prawdziwie czystą intencją przez wiernego sługę, noszącego tytuł Siedemnastego Karmapy i imię Ogjen Trinle Dordże albo Tenzin Kunkhjab Łangi Dordże w pomyślnym dniu dobrych konstelacji, 27 listopada 2019 roku.

RACHUNEK BANKOWY

program „Niewidzialne kajdany” 73213000042001026966560001
subkonto Kliniki Stomatologicznej Bencien
46213000042001026966560002

PRZEKIERUJ 1,5% PODATKU