Radio Wolna Azja

31-05-2012

wersja do druku

Share

Setki zatrzymań w Lhasie

 

Po dwóch samospaleniach w stolicy Tybetu chińskie służby bezpieczeństwa zatrzymały setki mieszkańców Lhasy i pielgrzymów. Tych pierwszych przetrzymuje się w aresztach śledczych, podczas gdy wielu przyjezdnych wydalono. Szacuje się, że ucierpiało już ponad sześćset osób.

 

Policja zaczęła przeczesywać ulice zaraz po dramatycznym proteście, do którego doszło 27 maja przed świątynią Dżokhang. „Pielgrzymów z Khamu i Amdo [ziem tybetańskich przyłączonych administracyjnie do chińskich prowincji Sichuan, Qinghai i Gansu oraz obrzeży Tybetańskiego Regionu Autonomicznego] zabierają bez żadnej przyczyny. Niektórych wydalili - mówi zastrzegająca anonimowość mieszkanka miasta. - Tybetańczycy z Lhasy szacują, że 29 maja zatrzymano ponad sześćset osób, które przewieziono do aresztu Cel Guangthang. Następnego dnia niemal nikt nie odważył się wyjść na ulice przy Potali i Dżokhangu. Ze strachu przed aresztowaniem wielu sklepikarzy nie otworzyło straganów na Barkhorze. Policja grozi, że skonfiskuje im towary, jeśli nadal będą mieli zamknięte".

 

Po niedzielnych samospaleniach 27 i 28 maja „zatrzymano jakieś osiemdziesiąt osób, które podejrzewali o robienie zdjęć, telefonami albo aparatami, podczas protestu - mówi były więzień polityczny, a dziś uchodźca, powołujący się na naocznych świadków. - Większość, i mężczyzn, i kobiety, osadzili w areszcie śledczym Guca oraz w Trisamie, w Njethangu". Turystów, którzy byli przed świątynią w czasie protestu, przewieziono natychmiast do hoteli, gdzie dokładnie sprawdzono zawartość ich telefonów i kamer. „Niektórym kazali opuścić Tybet".

 

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)