Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Twoje urodziny

Palden Gjal

Znam cię, wiem o tobie wszystko, bo jestem z tobą zawsze. Jesteś normalnym człowiekiem, masz pięć zmysłów, jak wszyscy. Ale twoja inteligencja, wiedza, szczerość, cierpliwość i odwaga czyni cię lepszym od wielu.

Jesteś przecież człowiekiem nieszczęśliwym. Twoim narodzinom nie towarzyszyły żadne pomyślne znaki - nie zatrzęsła się Ziemia, nie rozkwitły tęcze. Wstyd powiedzieć, ale przyszedłeś na ten świat, wrzeszcząc wniebogłosy. Twój ociec nie posiadał się ze szczęścia, kiedy zobaczył, że jesteś chłopcem. Pobiegł na dach z muszlą i, jak każe stary obyczaj, trzykrotnie w nią zadął, by ogłosić wszem i wobec twoje narodziny. Pobłogosławiony synem, złożył ręce na sercu i modlił się tak o spełnienie twoich wszystkich pragnień.

Zaraz po wydaniu cię na świat matka, choć przeszywał ją niewyobrażalny ból, uniosła głowę, żeby sprawdzić, czy jesteś chłopcem czy dziewczynką, i czy niczego nie brakuje twoim pięciu zmysłom. Twój płacz słyszeli tylko rodzice, a dźwięk konchy - ledwie garstka sąsiadów. Nikt nie wiedział, że twój ojciec się za ciebie modli; nie usłyszały go nawet lokalne bóstwa i opiekunowie. Ból pozostał zaś tajemnicą twojej matki.

Jesteś nieszczęśliwym dzieckiem. Kiedy przyszedłeś na świat, byli przy tobie ojciec i matka, ale dwie godziny później on zniknął. Od tego czasu jesteś sierotą.

Twoi rodzicie wiele razem przeszli - był w tym smutek, był i śmiech. Jeśli chcesz poznać ich historię, zapytaj, proszę, matkę. Ona ci powie, jak żyli z twoim ojcem.

Ja muszę jednak opowiedzieć ci o czymś, czego nie możesz pamiętać - o dniu twoich narodzin.

Jesteś naprawdę nieszczęśliwym dzieckiem. Jesteś jednym z dzieci, które przyszły na świat w czasie rewolucji kulturalnej. Urodziłeś się w 1968 roku, nie wiesz kiedy. Nawet twoja matka nie zna daty. Przyszedłeś na ten świat, gdy ludzie zwalczali cztery przeżytki - stare myślenie, stare obyczaje, starą kulturę i stare nawyki - oraz krzyczeli: „Rewolucja nie jest zbrodnią! Trzeba się buntować!". Zbrodnia twojego ojca polegała na tym, iż naprawdę wierzył, że trzeba.

Dwie godziny po twoich narodzinach do waszego domu przyszło pięciu czy sześciu czerwonogwardzistów z pałkami. Jeden z nich nazywał się Samten i był najlepszym przyjacielem twojego ojca, którego zbrodnia miała związek z twymi narodzinami. Polegała na trzykrotnym zadęciu w konchę, ogłaszającym światu twoje narodziny. To była jego zbrodnia.

Czerwonogwardziści związali twojemu ojcu ręce na plecach i powlekli na postronku, który zarzucili mu na kark. Krzyknął: „Synku, szczęście moje!", odwracając się, by na ciebie spojrzeć. Z oczu płynęły mu łzy. Nie możesz wiedzieć, jak czuł się wtedy twój ojciec. Nawet ja nie umiem tego opisać. Twój ojciec nie wrócił już do domu.

Nie muszę ci mówić, jak czuła się wtedy twoja matka i w jakiej znaleźliście się sytuacji, bo ona to wie i opowie ci o tym. Nie wiesz jednak, co stało się z twoim ojcem, gdy was opuścił. Nie wie tego nawet twoja matka. Muszę więc opowiedzieć ci o tym. Wysłuchaj mnie, proszę.

Twój ojciec był odważnym, naprawdę odważnym mężczyzną. Miał dwadzieścia dziewięć lat, gdy hunwejbini wlekli go na postronku w deszcz i dziki wiatr. Rozległ się grzmot. To nie mógł być dobry znak, związany z twoimi narodzinami. To był omen, że zostaniesz sierotą.

Twoi przodkowie mieli coś, na czym mogli polegać: Trzy Klejnoty, a twoja wieś coś drogocennego, coś, czemu całe pokolenia zanosiły hojne dary - górujący nad nią klasztor.

Czerwonogwardziści zaprowadzili twojego ojca, bijąc go przez całą drogę, właśnie do tego klasztoru. Do niedawna nad jego bramą widniał napis Dga De Zil Nen Ling, Miejsce Ujarzmienia Wrogów, zastąpiony teraz tablicą Mimang Czikhang, Świetlica Ludowa.

Jeszcze przed kilku laty mnisi intonowali tu kojące modlitwy: „Przyjmuję schronienie w Buddzie. Przyjmuję schronienie w Dharmie. Przyjmuję schronienie w Sandze. Przyjmuję schronienie w Trzech Klejnotach". Teraz wszyscy skandowali: „Na pohybel Trzem Klejnotom! Niech żyje Przewodniczący Mao!".

Nie tak dawno zbierało się tu wielu młodych ludzi z twojej wioski, żeby razem palić kadzidło. Gdy jego dym unosił się w niebo, krzyczeli: „Lhagjallo, opiekunie Amnje Njanczen, kiki soso lhagjallo!". Dziś mury trzęsły się od haseł: „Religia, bogowie i opiekunowie to zabobony! Zniszczyć cztery stare!".

W dniu twoich narodzin zorganizowano wiec walki z kontrrewolucją. Na podium stał sekretarz Zheng, otoczony dumnymi z siebie członkami partii. Kontrrewolucjoniści - w tym twój ojciec - zmienili wszystkich mieszkańców wioski w prawdziwych bohaterów. Lud pałał gniewem. Skąd wziął się ów gniew? Spytałbym o to bogów, jeśli można na jakichś polegać. Ale to nie był czas wiary.

Sekretarz Zheng otworzył wiec, wyliczając kontrrewolucjonistów i ich zbrodnie: Damcze - picie ludzkiej krwi i jedzenie ludzkiego mięsa. Lhagjal - wiara w religię, bogów i opiekunów. Sonam - związki z kliką dalaja. Geden - oszukiwanie i okradanie ludu.

To byli kontrrewolucjoniści. Każdy miał wysoką papierową czapkę i kwadratową tablicę na piersi. Na tablicach umieszczono opis zbrodni i czerwony znak. Jednym z owych mężczyzn był twój ociec. Powiem ci teraz, jak nazywał się twój ojciec. Twój ojciec nazywał się Lhagjal. Lhagjal wierzył w religię, bogów i opiekunów. Twój ojciec. A wszystko to wydarzyło się w dniu twoich narodzin. Dlatego jesteś nieszczęśliwym dzieckiem.

Najlepszy przyjaciel twojego ojca, Samten, został bohaterem. Uderzył twego ojca w twarz i powiedział: „Lhagjalu, kontrrewolucjonisto, jeśli istnieją bogowie, przywołaj ich tutaj". Twój ociec zacisnął zęby i podniósł głowę.

„Zadzierasz łeb? Rzucasz wyzwanie partii?!", wykrzyknął Samten i wbił mu palec w oko.

Opowiem ci teraz, co było dalej. Czerwonogwardziści zabrali zbrodniarzy, w tym twego ojca, do miasta Rebgong. Było tam już wielu kontrrewolucjonistów, których zwieziono z całego okręgu: Szar Kalden Gjaco, Alak Dangkar, wódz Gjolpo Lingcang, Rongło Nangso i wielu, wielu innych. Wszystkich oskarżono o kontrrewolucję. Otoczyli ich żołnierze z karabinami i hunwejbini z książeczkami, które zawierały wybrane myśli przewodniczącego Mao. Wszyscy krzyczeli: „Precz z kontrrewolucją!", „Niech żyje Przewodniczący Mao!".

Kończył się dzień twoich narodzin. Słońce powoli układało się za górą na zachodzie. Gwarne miasto Rebgong pogrążało się w mroku i ciszy. Kontrrewolucjonistów podzielono na dwie grupy, załadowano na dwie ciężarówki i wywieziono na północ. Nikt nie wie dokąd.

Samochody z kontrrewolucjonistami rozpłynęły się w nocnej ciszy. Tak mi przykro. To wszystko, co wiem o twoim ojcu. Nie wiem, czy żyje czy umarł. Wiem tylko, że do tej pory nie wrócił do domu.

 

 

 

Palden Gjal - dziennikarz i poeta, uciekł z Tybetu w 1988 roku. Współpracował między innymi z TIN, University of London oraz Radiem Wolna Azja (RFA).

 

Tibetan Bulletin, vol. 5, nr 3, lipiec-sierpień 2001.



Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)