Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Zostawcie w spokoju kopalnie albo zamkniemy klasztory

Oser

 

Słyszę od ludzi, że u nich w Czamdo pracownikom sektora państwowego, uczniom i emerytom nie wolno modlić się ani dotykać młynów modlitewnych. Uroczystości religijne są monitorowane jak nigdy dotąd. Niedawno mieliśmy święty miesiąc Saga Dała, w związku z czym władze prefektury ogłosiły zakaz odprawiania rytuałów buddyjskich. Uczniowie zostali poinformowani przez nauczycieli, że będą surowo karani za odwiedzanie świątyń i noszenie amuletów. W tamtejszych szkołach uczą ojczystego narzecza na takim poziomie, że większość dzieci nie jest w stanie nawet prowadzić pamiętnika we własnym języku.

 

Podobnie jak w Lhasie, wiele się tu buduje w imię „urbanizacji". Choćby „plac wyzwolenia", upamiętniający „bitwę o Czamdo" z 1950 roku, oraz serię monumentów Armii Ludowo-Wyzwoleńczej.

 

Kopalnie i elektrownie wodne rosną jak grzyby po deszczu. Wszędzie pełno wielkich korporacji, takich jak Chinalco. Ryjący tu w ziemi od dekady Yulong chwali się „drugim co do wielkości złożem miedzi w kraju".


Dziennik Tybetański podaje, że 20 marca 2013 roku odbyła się w Czamdo konferencja poświęcona rozwojowi górnictwa, podczas której Norbu Dhondup, lokalny sekretarz partii i członek stałego komitetu dla całego Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA), roztaczał wizję „53 złóż w 714 rejonach wydobywczych". Reżimowa tuba zapomniała tylko poinformować, że na koniec oświadczył: „jeśli będą blokować kopalnie, zamkniemy klasztory i aresztujemy wichrzycieli".

 

Mieszkańcy okręgu Markham od lat protestują przeciwko konsorcjum ZK. Nie tylko rozkopano tam świętą górę, chemiczne ścieki ze spłuczki zatruły rzekę - zdychają ryby, ludzie i zwierzęta zapadają na przedziwne choroby. W latach 2005-09 w rejonie Cangszo zmarło przez to 26 osób i padło 2500 owiec. W kwietniu 2009 roku pół tysiąca młodych Tybetańczyków położyło się na szosie, zatrzymując prace wydobywcze. Kiedy władze lokalne kazały ich rozpędzić paramilitarnej policji, na drodze dzień i noc koczowało czterokrotnie więcej i młodych, i sędziwych mieszkańców. Wtedy na scenę wkroczył Pema Thinle, gubernator TRA, w konwoju 27 pojazdów policyjnych i wojskowych. „Nic tu nie zostało zatrute - pouczył protestujących. - Wszystko to wymysły. Zakłócacie nie tylko wydobycie, ale cały centralny plan rozwijania ziem zachodnich. Zdajecie sobie sprawę z konsekwencji?". Pewien starszy człowiek podał mu wtedy czarkę wody ze słowami: „odstąpimy, jeśli to wypijesz". Wściekły sekretarz wylał wodę i waląc pięścią w stół, wrzasnął: „wszczynacie bunt?". Na co usłyszał, że ludzie oddadzą życie w obronie świętej góry. Pema Thinle wyjeżdżał w pośpiechu, a ZK musiało chwilowo wstrzymać prace. Wkrótce potem znów jednak zatruwali wodę i w sierpniu zeszłego roku zmobilizowali do kolejnego protestu niemal dwa tysiące osób. Policja otworzyła ogień, zabijając mężczyznę imieniem Nima i raniąc sześciu innych.

 

Miesiąc wcześniej za udział w podobnej demonstracji aresztowano dziewięć osób w sąsiednim Dzogangu.

 

Obok, w Dragjabie kopacze zablokowali szlak, którym prowadzono stada do wodopoju, i zatruli kawał uprawnej ziemi. Ludzie wielokrotnie skarżyli się we wszystkich urzędach, nikt ich jednak nie chciał słuchać.

 

Inną kopalnię, zdaje się złota, otwierają właśnie w Lhatoku, w rodzinnych stronach XVII Karmapy. W okolicach Mendy znaleźli cynk oraz ołów - i też zaczynają ryć.

 

Według Dziennika Tybetańskiego pod koniec 2012 roku w okręgach prefektury Czamdo działało 99 elektrowni wodnych i 89 słonecznych. Mowa tu wyłącznie o tych dużych - największą w Tybecie zbudował tam na Mekongu, w miejscowości Carła, koncern Powerchina. Chiński akademik, który właśnie wrócił z delegacji, powiedział mi, że na tej rzece jest za dużo małych turbin, co zamula wodę i odbija się negatywnie na środowisku.

 

Czamdo stało się też popularne wśród chińskich imigrantów, którzy zajmują już nawet tereny, na których występują (niezwykle drogie w ostatnich latach) grzyby gąsienicowe. Coraz chętniej handlują nimi ichnie kadry. W sukurs przychodzi im polityka represji, uniemożliwiając Tybetańczykom swobodne podróżowanie, a więc i zmuszając ich do sprzedawania towaru po zaniżonych cenach chińskim pośrednikom. Ludzie cierpią, ale nic nie mogą z tym zrobić.

 

 

22 czerwca 2013

 

 

 

oserzostawciewspokojukopalniealbozamkniemyklasztoryyulong2007_400
 

 

 

 

 

Za High Peaks Pure Earth


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)